VOO VOO - NA COŚ SIĘ ZANOSI

25 lat w eterze

KATEGORIA: Afera

Z okazji dwudziestopięciolecia naszej stacji poprosiliśmy kilkoro byłych i obecnych Aferowiczów o napisanie kilku słów na temat radia.
W formie bardzo dowolnej, raczej skojarzenia niż wypracowania, raczej refleksje niż fakty.

Co z tego wynikło, będziemy Wam po kolei prezentować. Na pierwszy ogień
Andrzej Masłowski, od ponad dwóch dekad w niedzielny wieczory zapraszający słuchaczy do Nawiedzonego Studia.


Nigdy nie planowałem zostać radiowcem, chociaż pewien związany z tym epizod wcześniej jednak zaliczyłem.
Otóż, w 1987 roku założyliśmy z kolegą osiedlową rozgłośnię. Piracką - rzecz jasna.

Pewnego dnia razem wpadliśmy na taki pomysł, a było to podczas wspólnego przekomarzania się na temat muzyki.

Kolega posiadał smykałkę do wszystkiego co techniczne, tak więc
zbudowanie prostego nadajnika nie stanowiło dla niego żadnego
problemu. Skonstruował metalową skrzynkę - wielkości małego plecaka,
która zawierała różnego rodzaju kabelki, blaszki, pokrętełka, itp... I
co wkrótce czas pokazał - na polu amatorskiej rozgłośni, sprawdzała
się znakomicie.

Jednak poza nią, nie posiadaliśmy żadnego profesjonalnego sprzętu,
pozwalającego prowadzić audycje na żywo, choć jak wiemy - czego to się
nie dźwignie sercem. Pewnego razu pożyczyłem od innego kolegi
kaseciaka (vide kasetowy magnetofon). I najważniejsze, że z opcją "na
czas bliżej nieokreślony". Zacząłem od tamtej chwili bawić się w
różnego rodzaju montaże, jak i samo nagrywanie. Nigdy wcześniej nie
posiadałem magnetofonu, ani kaset, tak więc wszystkiego uczyłem się od
początku. Zacząłem do domu zapraszać całą osiedlową śmietankę, a że
zawsze ktoś miał coś ciekawego do powiedzenia, to audycje tworzyły się
same. Bez żadnych sztucznie rozpisywanych scenariuszy. Ludzie
wymyślali na poczekaniu ciekawe historyjki, takie na serio, jak i te z
przymrużeniem oka, a ja rejestrowałem wszystko i później wypuszczałem
w eter bez żadnej cenzury. Jako, że wszystko tworzyło się na "żywca",
to pomiędzy sztuką gadulstwa co pewien czas zatrzymywałem kasetę, po
czym z gramofonu "wklejałem" jakąś piosenkę z czarnej płyty i
pozwalałem bractwu dalej deliberować, a realizowany na gorąco program
brnął sobie dalej do przodu. Tak zrealizowany, bywał jeszcze tego
samego dnia o określonej porze wyemitowany. Nie było najmniejszej mowy
o wycinaniu taśmy, bądź jej klejeniu, jak to czyniono w
profesjonalnych warunkach na zawodowym radiowym sprzęcie, zanim
jeszcze nastała epoka pełnej cyfryzacji. Całkiem niemal ułatwiając
technikę montażu. Najkrócej mówiąc, jeśli coś nie wyszło, to wszystko
musiałem wymazać, a cały proces ruszał od początku. Żmudne, lecz
entuzjazm przyćmiewał ewentualne zniechęcenie.

Wszyscy potencjalni słuchacze naszego radia, byli odpowiednio
wcześniej powiadamiani za sprawą specjalnych i zarazem ręcznie
konstruowanych ulotek, a że zasięg radia wykraczał nawet poza i tak
całkiem spore osiedle, to odbiorców naszej alternatywnej radiostacji
nie brakowało. Mało tego, niektórzy nawet jej nasłuchiwali specjalnie
na tę okoliczność zasiadając w swoich autach - zaparkowanych w
garażach lub na okolicznych parkingach. Trudno w to dzisiaj uwierzyć,
ale tak było naprawdę.

Niestety przygoda nie trwała zbyt długo, albowiem wkrótce
niebezpiecznie zaczęły się pojawiać w okolicy policyjne patrole. Co
pewien czas powolutku jeździły oznakowane duże Fiaty, z przyczajoną
parką mundurowych, i choć możliwe, że było to tylko kwestią jakiegoś
przypadku, postanowiliśmy jednak nie drażnić przysłowiowego rekina i
zakończyć całą tę działalność. Tak oto dobiegła moja pierwsza przygoda
z radiem. Tworzona nie z miłości do niego, a raczej ze zwykłego
szczeniackiego wybryku. I tu muszę zaznaczyć, iż tak po prawdzie, to
nigdy nie byłem prawdziwym radiowym zapaleńcem, co mocno
charakteryzowało niemal całe moje pokolenie. Nie jestem więc
wychowankiem żadnych kultowych audycji trójkowych, itp. Praktycznie, w
ogóle ich nie słuchałem. Jedynie w latach późniejszych stałem się
bezgranicznym fanem kapitalnego i nieodżałowanego Tomka Beksińskiego.
Innych radiowych guru (tu i ówdzie) popróbowałem - niestety bez
sukcesu. Już od najmłodszych lat zawsze biegałem po różnorakich
giełdach, stale coś wymieniałem, bądź kupowałem, poznając w ten sposób
potężne ilości płyt. Ponadto, z albumowych okładek wyczytywałem
dosłownie wszystko, co w połączeniu z przyswajaniem lubianej muzyki,
dawało mi pewne poczucie pewności siebie, dzięki któremu potrafiłem o
przesłuchanych dziełach rozmawiać w nieskończoność. Dlatego, gdy w
1994 roku do "Muzyki w kwiatki" zaprosiła mnie Iwona Michałowska, w
celu zdania relacji z warszawskiego koncertu Pendragon (pierwszego w
naszym kraju), tak mi się spodobało, że szybko zapragnąłem dzielić się
z innymi tym co bezgranicznie od zawsze kochałem. Tuż po zakończonej
audycji zapytałem Iwonę; czy nie znalazłoby się w "Aferze" i dla mnie
jakieś miejsce. Cóż, miejsca nie było, ale Iwona odstąpiła kwadrans z
własnej autorskiej audycji. Był w niej taki kącik, pt. "Nawiedzone
Studio". Trwał bity kwadrans i ani minutę dłużej. Pamiętam jak dziś, w
sierpniu 1994 roku przyniosłem ze sobą pierwszą płytę grupy Phenomena,
łudząc się, że bez problemu zagram przynajmniej trzy kawałki. Z
ledwością weszły dwa, ponieważ samo przywitanie i krótkie
wprowadzenie, pochłonęło połowę czasu. I tak dusząc się przez kolejne
tygodnie w owym kwadransie, prezentowałem jakieś strzępiaste fragmenty
z uwielbianych płyt. Aż pewnego razu Iwona oznajmiła, że może mi
odstąpić cały swój program - i to na zawsze. Bo jak dodając
stwierdziła; w jej życiu pojawiły się inne wyzwania.

Od tamtej pory "Nawiedzone Studio" przeszło wiele etapów, czasem nawet bardzo
wyboistych, lecz szczęśliwie liczy sobie dzisiaj 21 lat. Dorobiwszy
się nie tylko najpiękniejszej muzyki, ale i najcenniejszych Słuchaczy.
Ludzi, którzy stali się ważnym ogniwem mego życia. To właśnie dla nich
chce mi się każdego tygodnia zapakować całą torbę płyt i spędzić
wspólną wieczoro-noc z niedzieli na poniedziałek.

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK