JAKUB SKORUPA - GŁUCHY TELEFON

My, ludzie pustostanu.

KATEGORIA: Poznań

Wydawałoby się, że problem jest jednym z łatwiejszych do rozwiązania, przecież powinno wystarczyć zagwarantowanie dachu nad głową osobom w kryzysie bezdomności. Jednak im dalej studiujemy przypadki ludzi luźnych* tym bardziej zaczynamy zauważać, że nie chodzi tutaj o przeniesienie ich do jakiegokolwiek lokum, ponieważ takie sami potrafią sobie prowizorycznie zaaranżować, a chodzi tu o zmianę ich mentalności.

Według danych MOPRu, w Poznaniu przebywa około 1000 osób bezdomnych. Liczba ta jest jednak elastyczna i może się zmieniać z każdym dniem z wielu powodów. Głównym powodem jest trudność w zliczaniu ich wszystkich, ponieważ cały czas zmieniają swoje miejsce zamieszkania, do tego podróżują między miastami, lub unikają pracowników państwowych. Warto dodać, że liczba najprawdopodobniej jest większa niż ta jaką podają oficjalne dane, tym bardziej jeśli zwrócimy uwagę na fakt, że w dobie aktualnego kryzysu gospodarczego osób w kryzysie bezdomności przybywa, Koniecznym do odnotowania jest fakt, że znaczną większość tej grupy społecznej stanowią mężczyźni, bo aż 80%, w Poznaniu jest to ok. 70%. 

Cztery ściany i “radyjko” to jeszcze nie dom.

”Przyzwyczaiłem się już do tego. Nie jest mi tu źle, nikt tu nie przychodzi, tylko my jesteśmy razem z Edytą... Ona jest dłuższy czas bezdomna. - Co was połączyło? - No miłość. Jesteśmy razem, ona mi pomaga. Ja ją zabrałem z rynku łazarskiego bo spała na ulicy…”
 - Fragment rozmowy z bezdomnym spotkanym w jednym z pustostanów.


Większość osób w kryzysie bezdomności nie śpi na ulicy, to tylko złudne wrażenie wynikające z tego, że właśnie ich najczęściej widzimy przechodząc chodnikiem lub przemieszczając się z peronu na peron. Ci ludzie niewidzialni dla naszych oczu potrafią sobie zorganizować coś co daję chociaż namiastkę domowego ciepła albo decydują się na mieszkanie w schroniskach czy ogrzewalniach. Bezdomni szukają pustostanów, do których ludzie już od dawna nie zaglądają. Takimi miejscami w Poznaniu najczęściej są opuszczone sklepiki osiedlowe, domy, które w połowie prac budowlanych zostały porzucone przez brak środków na wykończenie lub stare nieruchomości np. cindy club, były budynek agencji towarzyskiej. Osoby w kryzysie bezdomności znoszą do tych prowizorycznych mieszkań całe swoje dobytki, które udało im się zebrać. Takimi rzeczami są: pościele, radyjka, ubrania na wszystkie pory roku, akcesoria kuchenne, czasami nawet piecyki gazowe, które pomogą przeżyć chłodniejsze noce polskiej zimy. 

Tam jest zaraza, tam jest penerstwo... 

Jak ludzie w kryzysie bezdomności radzą sobie z zimnem? Jednym z częstych wyborów jest zmiana swojego stylu życia i decyzja na zamieszkanie w schronisku na zimę. Jednak według informacji, które znajdziemy w książce Leszka Stankiewicza pt. “Zrozumieć Bezdomność”, ludzie luźni stronią od tego miejsca najbardziej jak mogą. Wymyślają legendy na temat ogrzewalni i schronisk, robią wszystko, żeby tylko tam się nie znaleźć. Wolą mieszkać w swoich prowizorycznych mieszkaniach, ryzykując zamarznięcie. Według przeprowadzonych przeze mnie wywiadów i prywatnych spostrzeżeń wyżej wymienione rzeczy są jak najbardziej prawdziwe. Powodów może być kilka. Jednym z nich jest ostateczne przyznanie się przed sobą i społeczeństwem, że jest się bezdomnym i wstyd przed tym, że nie udało się samemu poradzić z tą sytuacją. Innym powodem może też być wymóg absolutnej abstynencji od wszelkich środków psychoaktywnych i alkoholu, albo zwykły strach przed zmianą. 


“Wie pan tam jest zaraza, tam jest penerstwo... Ja nie chcę się nabawić jakiś tam wszy czy świerzb. Bo tam jest tragicznie z tego, co ja słyszałem. Ja wolę tutaj, bo ja poradzę sobię.” - Fragment rozmowy z bezdomnym spotkanym w jednym z pustostanów"

"Jest próba stworzenia warunków normalnego domu. Ciężko stworzyć normalny dom, ale tutaj jest próba stworzenia tej normalności... Zupełnie spokojnie tutaj można bez problemu żyć. Zresztą jak się rozmawia z innymi to niektórzy tu parę lat mieszkają…” - Fragment rozmowy z jednym z mieszkańców schroniska na ul. Krańcowej

Opinia na temat schroniska może być diametralnie różna. Osoby, które zamieszkują ten budynek w żaden sposób na to miejsce nie narzekają. Z ich ust słychać raczej same superlatywy oraz pochwały na temat pracy personelu, który się nimi opiekuję. Jednak na takie słowa gotowi są jedynie stali bywalcy. Jak wspomina podczas rozmowy ze mną jedna z pracownic schroniska osoby, które pojawiają się tutaj pierwszy raz często nie chcą z nikim rozmawiać. Są roszczeniowi, nie chcą w żaden sposób sobie pomóc, ani nawet nie wyrażają żadnego zaangażowania w celu poprawienia swojej sytuacji. Żeby ich życie uległo poprawie pracowników czekają długie miesiące, próby dotarcia do tej osoby. - Proszę wierzyć, że jest tydzień walki, żeby chwyciła długopis, żeby ta osoba usiadła, żeby ten mieszkaniec spróbował przynajmniej... - Mówi Klaudia, pracownica schroniska na ul. Krańcowej. Czasami pracownicy nie są w stanie nawet zmierzyć tego jak bardzo udało im się wesprzeć danego człowieka przez specyfikę problemu. Co nie zmienia faktu, że zostałem zapewniony, że jest to uczucie dające motywację na kolejne miesiące pracy. - Uczucie jest wspaniałe, no nieraz jest tak, że nawet nie jesteśmy w stanie zmierzyć tych efektów, ponieważ mieszkańcy opuszczają placówkę, niektórzy wracają, inni nigdy się już nie pojawiają.

“Czasem trwa to 2, 3 lata. Gdy ktoś przychodzi do ogrzewalni w sezonie jesienno-zimowym to czasami dopiero w którymś z kolejnych sezonów udaje nam się wejść gdzieś tam głębiej, żeby móc rozpoznać to, jakie są potrzeby.” 
- Grzegorz, kierownik ogrzewalni

Poznań dysponuje ponad 300 miejscami w schroniskach, w tym 30 z usługami opiekuńczymi i kilkudziesięcioma w ogrzewalni i noclegowni. Jeśli jednak sytuacja tego wymaga pracownicy MOPR starają się znaleźć pokój dla takiej osoby w innym mieście.
Osoby w kryzysie bezdomności decydujące się na zamieszkanie w schroniskach wyglądem nie przypominają tego co stereotypowo tworzy nam się w głowie na myśl o bezdomnym. Są schludnie ubrani, wszystkie ubrania są czyste, są ogoleni i umyci. Najczęściej też podejmują się jakiś drobnych prac lub poszukują takich, które zagwarantują im wyprowadzkę “na swoje”. Z resztą potrzebują tej pracy, ponieważ pobyt w schronisku nie jest darmowy. Podczas rozmowy z mieszkańcami ogrzewalni i schroniska spytałem ich czego najbardziej chcą.

“No takiej prywatności bardziej, jak się ma swoje lokum to jest większa ta prywatność. Chciałbym sobie posiedzieć, obejrzeć coś, przeczytać samemu, a tutaj zawsze ktoś jest, albo siedzi na telewizorze albo w pokoju…” - Mieszkaniec schroniska przy ul. Krańcowej.

“Czy ja wiem czy swobodę? No w tej chwili, czego może mi brakować? No, prywatności w sensie takim, żeby mieć własny dach nad głową…”
 - Mieszkaniec schroniska przy ul. Krańcowej.

Pośrednicy

“Można powiedzieć, że bezdomny jest pośrednikiem między dwoma światami - widzialnym, dostępnym dla ogółu społeczeństwa i hermetycznym - do którego wstęp mają tylko osoby w kryzysie bezdomności”. Parafraza słów Pana Leszka Stankiewicza oddaje idealnie to jak to jest być bez dachu nad głową. Jest to dla nas, zwykłych ludzi wręcz niemożliwe do określenia, ponieważ widzimy tylko tyle ile jesteśmy w stanie zobaczyć, ile chcą nam pokazać osoby w tym kryzysie. Przecież nie spędzimy całej zimy śpiąc po prowizorycznych miejscach zamieszkania, żeby w całości zbadać zjawisko jakim jest bezdomność.

Należy też zadać sobie pytanie, kiedy tak naprawdę ludzie stają się bezdomni? Czy stajemy się bezdomnymi od razu po straceniu stałego miejsca zamieszkania, czy dopiero po 5 latach życia na ulicy i utrzymywania się jedynie z żebractwa. Jest to problem bardzo trudny do zdefiniowania i opisania bo dotyczy jednostki. Każda z osób bezdomnych ma za sobą inną przeszłość, ponieważ osobami w kryzysie bezdomności zostają ludzie z każdej strefy społecznej. Możemy natrafić na osoby, które ukończyły tylko podstawówkę, ale tak samo na osoby z wyższym wykształceniem mogącymi się pochwalić tytułami magistra (oczywiście zdarza się to rzadziej). Tak samo sytuacja wygląda z przedziałem wiekowym. Spotkamy ludzi luźnych w każdym wieku od młodych dorosłych, którzy ledwo co przekroczyli pełnoletność po starsze osoby u schyłku swojego życia. Nie możemy się dziwić ludziom opuszczającym domy dziecka, które nigdy nie miały wzorca “domu”, przez co o wiele trudniej jest im się odnaleźć i zaaklimatyzować w życiu bez opieki dorosłego. W efekcie braku wspomnianego wcześniej wsparcia lądują na ulicy i są książkowym przykładem bezdomności onirycznej, czyli takiej gdzie osoba jest pozbawiona jakiegokolwiek wyobrażenia o domu.

Osoba w kryzysie bezdomności oprócz problemów ze stałym zamieszkaniem ma szereg innych sytuacji z którymi musi się mierzyć. Dużym kłopotem jest znalezienie pracy, ponieważ większość pracodawców nie chcę decydować się na zatrudnienie takiej osoby. Powoduje to pracę na czarno, decydowanie się na pracę za grosze lub zrezygnowanie z prób podjęcia stałego zatrudnienia w ogóle. Podczas rozmów jakie przeprowadziłem z pracownikami MOPRu i Strażnikami Miejskimi dowiedziałem, że bardzo często tacy ludzie decydują się na drobne prace dorywcze. Pomagają przy rozkładaniu towaru w sklepach i straganach czasami pracując barterowo, nie otrzymując żadnego wynagrodzenia pieniężnego. Jeśli są to osoby z fachem w ręku to najczęstszym wyborem jest miejscowy plac budowy na którym mogą pomóc bez podpisywania umowy zyskując parę groszy dla siebie. Jeśli jednak mamy do czynienia już z mieszkańcem schroniska, który naprawdę mocno stara się o stałą posadę to w grę wchodzi również pomoc ze strony pracowników tego miejsca. Poręczają oni za konkretnych lokatorów i wspierają ich w znalezieniu stałego źródła dochodu. 

Brak dachu nad głową to nie jedyny problem

“Najgorszy moment to było przejście z tego alkoholowego amoku na trzeźwienie. Uświadomienie sobie w szpitalu tego, że miałem już tylko przed sobą 4 dni życia” - Wspomnienia mieszkańca schroniska na ul. Krańcowej.

Niestety standardem w życiu bezdomnego są również uzależnienia, a te potrafią być największą przeszkodą w drodze do normalności. Upośledzają one postrzeganie rzeczywistości przez co często osoby, które nie mają złych zamiarów odbierane są jako wrogowie, przeciwnicy próbujący przeszkodzić w egzystencji. W Polsce najczęściej spotykanym uzależnieniem jest alkoholizm, pokrywa się to również z uzależnieniami występującymi u osób bezdomnych. Po stracie stałego miejsca zamieszkania popadają w patologiczne picie lub tracą swoje dobytki przez problem alkoholowy. Alkoholizm to bardzo ciężka choroba, o której w rozmowie ze mną wspomina pani Anna, kierowniczka schroniska - “W schroniskach jest trzeźwość, obowiązująca wszystkich. Żeby tutaj przez zimę się utrzymać, trzeba utrzymać się również w trzeźwości. Po czasie te głody się odzywają. To jest naturalne, choroba alkoholowa jest chorobą i w danych warunkach w mieście odzywa się, daje o sobie znać.” Prowadzi to naturalnie do zwolnienia się wielu miejsc w schroniskach w okresach wiosennych. Bezdomni często przegrywają z nałogiem.
“Oni nie chcą pomocy, bo najczęściej są to osoby, które mają jakieś problemy. Najczęściej są to problemy alkoholowe.” - Roman, Strażnik Miejski jeżdżący na interwencje z udziałem osób w kryzysie bezdomności.

“Ci ludzie nie chcą pomocy”

Straż miejska wspólnie z MOPRem co jakiś czas wykonuje objazd wszystkich miejsc w których koczują bezdomni. Wraz z przyjściem zimy liczba takich objazdów zwiększa się. Strażnicy starają się dotrzeć do osób w kryzysie bezdomności, badają ich stan i przekazują najpotrzebniejsze informacje. Starają się przede wszystkim namówić lub skierować te osoby do schroniska. Tak naprawdę jest to syzyfowa praca, a większość przypadków kończy się odmową. Przez niechęć ludzi luźnych do współpracy objazdy stają się czymś na wzór rutynowego badania. Chodzi tutaj przede wszystkim o kontrolowanie ich stanu zdrowia. Strażnicy chcą zmniejszyć ryzyko śmierci do minimum, jednak nie zawsze jest to możliwe i czasami przybywają za późno. Z drugiej strony jest wiele sytuacji w których dzięki takiemu “rutynowemu badaniu” udało się uratować człowiekowi życie.

 “Jest to widok nieprzyjemny i parokrotnie mi się zdarzyło na służbie najechać na trupa. To jest widok nieciekawy. Człowiek musi pomóc, takie są nasze obowiązki, nie możemy zostawić” - Strażnik miejski biorący udział w interwencjach.

W rozmowie ze Strażnikiem Miejskim dowiedziałem się również, że bezdomni potrafią być agresywni wobec osób chcących im pomóc. Atakują ich, obrzucają kamieniami, a w ekstremalnych wypadkach potrafią uciekać się do ataku bronią białą, jeśli mają taką w posiadaniu. Praca w terenie z osobami w kryzysie bezdomności z pewnością nie jest dla kogoś o słabych nerwach. Człowiek musi być przygotowany na wszystko, nie tylko na drugiego człowieka, ale również na eksplorowanie budynków zagrożonych zawaleniem.

“Wysłuchanie historii tej osoby, to na pewno jest duża pomoc”

Szukając odpowiedzi o to jak można pomóc udałem się do osób, które z bezdomnymi pracują na co dzień, które mają wiedzę i doświadczenie potrzebne w znalezieniu najlepszej odpowiedzi. 


“Myślę, że zatrzymanie się przy takiej osobie i wysłuchanie historii tej osoby, to na pewno jest duża pomoc, ta osoba czuje się wtedy wysłuchana. Myślę, że powiadomienie służb, które są na to przygotowane i wiedzą, w jaki sposób takiej osobie pomóc. Nie można stygmatyzować i mówić, że ta osoba nadużywa środków psychoaktywnych i że sama jest pod wpływem. To jest bardzo duża stygmatyzacja, bo każda z tych osób ma inną historię. My nigdy nie wiemy, co przeszła, co ją w życiu spotkało.” - Mówi Eliza, pracownica Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie

“To, co się stało z osobami niepełnosprawnymi, to ja bym tak bardzo chciała, żeby tak właśnie w naszej świadomości funkcjonowały osoby w kryzysie bezdomności. Chodzi tu o dodanie słowa, kryzys. To jest naprawdę już wielki postęp” - Mówi pani Anna, kierowniczka schroniska.

Wystarczy, że będziemy wobec osób w kryzysie bezdomności zachowywać się tak jak byśmy się zachowywali wobec innych, których spotykamy codziennie na swojej drodze. Możemy również poinformować potrzebującego o miejscach w których taką pomoc może otrzymać. Świetnym przykładem, który można bez zastanowienia polecać jest akcja społeczna “Zupa na głównym”w Poznaniu, która odbywa się w każdą sobotę na przystanku Dworzec Zachodni. Bezdomni znajdą tam nie tylko ciepłe jedzenie, ale również partnerów do rozmowy oraz najpotrzebniejsze informacje.

Czy da się rozwiązać problem bezdomności?

To pytanie postanowiłem zadać każdemu rozmówcy pracującemu z osobami w kryzysie bezdomności. Szukałem jakiejkolwiek możliwości na zażegnanie tego problemu. Miałem nadzieję, że po latach pracy z bezdomnymi ktoś będzie w stanie odpowiedzieć mi, że tak są programy społeczne, które są w stanie rozwiązać, albo chociaż zahamować wzrost bezdomności. Niestety, nie otrzymałem ani jednej takiej odpowiedzi. Żadna z nich nie była na tyle konkretna, żeby można ją było uznać za idealne rozwiązanie. Wynika to głównie z tego, że jest to problem indywidualny, na którego rozwiązanie najczęściej potrzeba poświęcić miesiące ciężkiej pracy, aby takiego bezdomnego przywrócić do społeczeństwa. Wynika to również z niechęci jaka pojawia się u ludzi luźnych, z początku są oni bardzo niechętnie nastawieni do rozwiązywania swoich problemów. Uważają, że większość rzeczy im się należy, że nie powinni na to pracować. Smutna prawda jest taka, że z bezdomności wychodzi się miesiącami lub latami, a bezdomnymi możemy zostać na przełomie dni, tygodni.

*określenie na bezdomnych ze średniowiecza

Filip Klarzyński

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK