CAVE IN - ANCHOR

Gdzie są te naukowczynie?

KATEGORIA: Kultura

Stało się. Zostałam dotknięta magiczną ręką marketingowej machiny i fenomenu internetowego zwanego „Barbenheimer” i ostatnią środę spędziłam w kinie na pięciogodzinnym łącznie maratonie „Barbie” i „Oppenheimera”. W tym artykule opowiem o mojej konsternacji odczuwanej podczas seansu filmu Nolana i być może spotęgowanej wcześniejszym obejrzeniem obrazu Gerwig. Chodzi mi o konsternację jaką poczułam w połowie seansu „Oppenheimera”, kiedy zdałam sobie sprawę, że wśród ogromnej gamy bohaterów, postacie kobiece mogę policzyć na palcach jednej ręki. 

  Zdawałam sobie sprawę, że „Oppenheimer” to „męskie” kino – zresztą kwestia kobiecych bohaterek w kinie Nolana to temat na inny artykuł – dość wspomnieć, że w Internecie istnieją rankingi zmarłych żon w filmach Nolana. Zdaję sobie sprawę, że w kwestii żeńskich postaci „Oppenheimer” jest na pozycji uprzywilejowanej, przede wszystkim ze względu na czas akcji – w latach 40. i 50. kiedy to głównie toczy się akcja, ilość kobiet na uczelniach na kierunkach ścisłych albo sprawujących decyzyjną rolę w instytucjach państwowych, była raczej znikoma. Nie zmienia to jednak faktu, że w projekcie Manhattan co najmniej kilka naukowczyń odgrywało znaczącą rolę, a zostały jednak pominięte w filmie Nolana – wśród męskiego grona naukowców nie pojawiają się takie postaci jak Floy Agnes Lee, Joan Hilton, Elizabeth Graves albo Maria Goeppert Mayer. Goeppert Mayer zdobyła w późniejszych latach nawet Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki za „odkrycia dotyczące struktury powłokowej jądra atomowego”. Jak widać to jednak za mało, by zostać choćby wspomnianą w filmie Nolana. Nie chcę jednak wprowadzać nikogo w błąd – w „Oppenheimerze” zostają przedstawione dwie naukowczynie pracujące nad projektem – Lilli Horning i Charlotte Serber, które wypowiadają łącznie w filmie może ze trzy zdania.

  Jako kontrargument można stwierdzić, że przecież film to biografia Oppenheimera – czy konieczne jest głębsze portretowanie wybitnych naukowczyń, jeśli nie odgrywały dużej roli w samej historii bohatera? Przyjrzyjmy się dwóm kobietom, które w życiu Oppenheimera miały specjalne miejsce – mowa tu o kochance bohatera Jean Tatlock i żonie Kitty Oppenheimer. W relacji Oppenheimera z Tatlock zawiera się jego historia dotycząca związków z lewicowymi ruchami w Stanach Zjednoczonych. Kochanka bohatera jest inteligentna (rozmawiają o literaturze) i popełnia samobójstwo. To w sumie tyle. Odnoszę wrażenie, że w konstrukcji dwóch „najważniejszych” postaci kobiecych w filmie Nolana ujawniają się największe problemy jakie „Oppenheimer” ma ze scenariuszem. Historia Jean Tatlock miała ogromny potencjał poprzez połączenie ze sobą emocjonalnej sfery życia bohatera z problemem jakim były jego związki z ruchami komunistycznymi. Tymczasem po śmierci kochanki widzimy Oppenheimera płaczącego w lesie, po czym jej temat zostaje porzucony (powraca na chwilę podczas przesłuchań bohatera, jednak nic by nie zmieniło, gdyby się nie pojawił).          
                                                                                
  Nolan bardziej komplikuje postać Kitty Oppenheimer, jednak robi to w tak niedbały sposób, że chyba lepiej gdyby go nie pogłębiał. Największe kuriozum scenariuszowe ma miejsce, gdy po narodzinach dziecka bohater wraca do domu i spotyka w nim swoją pijaną żonę. Nie wiadomo, czy scena ma sygnalizować alkoholizm Kitty, czy jej potencjalną depresję poporodową, a może jedno i drugie. W kolejnej scenie Oppenheimer zawozi ich dziecko do przyjaciół i oddaje je im pod opiekę na jakiś czas. To ponownie tyle. W sumie to nie wiadomo na co cierpiała Kitty, czy faktycznie potrzebne było oddanie dziecka pod opiekę komuś innemu, jak długi czas było ono z dala od rodziców. Problem Kitty z alkoholem nie zostaje wspomniany w filmie już ani razu po tej dramatycznej scenie.        
                                                   
  O tym co jest nie tak z kobiecymi postaciami w „Oppenheimerze” można by jeszcze wiele napisać. Zastanawiam się czy finalnie nie wyszłoby lepiej jawne zmarginalizowanie postaci kobiecych jak to w starym dobrym Hollywood, niż instrumentalne „pogłębianie” ich portretów w służbie budowania bohatera jakim jest Oppenheimer. 
Olga Karamucka

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK