ZWIDY - SKŁADAMY SIĘ Z ŻALU

Pracownicy mówią o „zmowie milczenia”, a studenci narzekają na mobbing.

KATEGORIA: Studia

W maju na antenie Radia Afera mogliście wysłuchać materiału na temat Wydziału Anglistyki UAM. Powstał on w oparciu o wypowiedzi obecnych oraz byłych studentów WA, jego absolwentów, członków RSS WA oraz rzecznika WA dr Marcina Turskiego. Po emisji Magazynu Reporterów skontaktowały się ze mną jednak dodatkowe osoby – prowadząca z WA oraz przedstawiciele PSS UAM. W czerwcu, po zebraniu dodatkowych wypowiedzi, o komentarz została też poproszona rzeczniczka UAM – Małgorzata Rybczyńska.

„Filologia angielska na WA pierwsza w rankingu!”


Tym zdaniem wita mnie oficjalna strona Wydziału Anglistyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Po kliknięciu „więcej” dowiaduję się, że to już po raz szósty ranking Perspektywy przyznał WA tytuł najlepszej filologii angielskiej w Polsce. Kryteria jakimi posłużyli się jego autorzy to między innymi ekonomiczne losy absolwentów, potencjał dydaktyczny kierunku oraz jego prestiż. Co z opiniami studentów i absolwentów? Czy jeśli to ich zapytać by o to jak oceniają anglistykę na WA to czy z zebranych głosów również wyłoniłby się obraz doskonałości, do której powinny dążyć też inne uczelnie? Opinie niektórych z nich można przeczytać między innymi w Google, gdzie opisują z jakimi zachowaniami spotkali się na najlepszej anglistyce w kraju. Te, które powtarzają się najczęściej to poniżanie, wyśmiewaniu na forum grupowym, tworzenie wrogiej atmosfery na zajęciach. Z autorami niektórych z nich udało mi się skontaktować i zapytać o to jaka jest ich zdaniem cena tytułu filologa angielskiego zdobyta na UAM. O komentarz na temat ich uwag zapytałam również rzecznika WA – dra Marcina Turskiego. Dowiedziałam się od niego, że do władz wydziału nie docierają informacje o negatywnych opiniach krążących na temat Wydziału Anglistyki. 

W czasie naszej majowej rozmowy dr Turski przywołuje dane ankietyzacji przeprowadzanej co semestr przez system USOS. Wynika z nich, że studenci oceniają wydział bardzo wysoko i nie piszą w nich o sytuacjach, o których można przeczytać m.in. w ocenach Google. Co popycha  studiujących na WA do dzielenia się doświadczeniami w Internecie z pominięciem uczelni? 

Anonimowość? Tylko teoretycznie

Odpowiedzią może być brak zaufania. Teoretycznie ankiety w USOS są anonimowe – praktycznie prowadzący są w stanie bez większych problemów zidentyfikować osoby, które dzielą się w nich swoimi negatywnymi opiniami, zwłaszcza jeśli grupa zajęciowa nie jest zbyt liczna lub jeden prowadzący przez kilka semestrów spotyka się z tymi samymi studentami. Jak mówi jedna ze studentek WA sami wykładowcy przyznają, że wiedzą, z której grupy pochodzą dane opinie – zidentyfikowanie ich autorów często nie jest więc trudnym zadaniem. Informację tę potwierdza także wykładowczyni z UAM, która zgodziła się ze mną porozmawiać. Oprócz tego wiceprzewodniczący Rady Samorządu Studentów WA kadencji 2022/23, Aleksy Fjałkowski  przyznaje, że w przeszłości na uczelni dochodziło do sytuacji, w których prowadzący wyciągali konsekwencje z negatywnych ocen, jakie studenci zamieszczali w USOS-owych ankietach. Rzecznik WA zapewnia jednak, że podobne sytuacje nie miały miejsca. 

Nieufność wobec wewnętrznego systemu ankiet nie jest jedynie problemem Wydziału Anglistyki, a raczej stanowi odbicie ogólnouniwersyteckiego problemu – i to na wielu szczeblach. Studenci nie są bowiem odosobnieni w swoim lęku przed konsekwencjami zgłaszania negatywnych zachowań organom uczelnianym. W roku 2022 UAM przeprowadził wewnętrzny raport z monitoringu pracy i równego traktowania. Wnioski? Co dziesiąta osoba badana doświadczyła mobbingu lub molestowania w swoim miejscu pracy. Dane są jednak niedoszacowane – jak możemy przeczytać w raporcie: „Należy zaznaczyć, że kilka osób w momencie udostępnienia w UAM formularza ankiety napisało do zespołu prowadzącego te badania, że popierają inicjatywę, ale boją się pisać o tym, czego doświadczyły w miejscu pracy, w związku z czym nie wypełnią ankiety.” Zdaniem zespołu przeprowadzającego badanie powodem lęku i niechęci wobec zgłaszania problemów są „hierarchia, relacje zależności, nadużywanie władzy w organizacji, a także lęk przed negatywnymi konsekwencjami, takimi jak: odwetowe i mściwe zachowania w trakcie procedowania awansów naukowych.” Oprócz tego pracownicy UAM mówią o „zmowie milczenia” i o tym, że nie wierzą w to, że uczelnia jest w stanie adekwatnie zareagować na zgłaszane przez nich problemy. 

Walka z systemem trwa od lat

W czasie spotkania z reprezentantem Parlamentu Samorządu Studentów UAM zapytałam go, czy uważa, że wnioski płynące z raportu można rozciągnąć na osoby studiujące. Jego zdaniem tak – swoje przekonanie opiera na dwóch przesłankach. Pierwsza – studenci wyraźnie mówią o tym, że nie mają zaufania do systemu ankietyzacji – nie wierzą też, że zgłoszone w niej problemy zostaną jakkolwiek zaadresowane. Druga – jeśli hierarchiczność organizacji jest tym, co powstrzymuje pracowników UAM przed zgłaszaniem przez nich problemów, to to samo można powiedzieć w przypadku studentów, z perspektywy których porządek uczelnianych zależności jest jeszcze bardziej złożony. Przedstawiciel PSS dodaje, że walka o wypracowanie miarodajnego narzędzia ewaluacji uczelni przez jej studentów trwa od lat. Studenci boją się wystawiać negatywne oceny, ponieważ mają świadomość tego, że prowadzący dysponują całym wachlarzem metod, którymi są w stanie zrewanżować się na studencie i to w sposób, który ciężko jest udowodnić. Jak na ironię, mój rozmówca zapytany czy w niniejszym artykule chce występować pod własnym imieniem i nazwiskiem, odpowiada: „Byłbym tam skończony”. 

Inny przedstawiciel PSS mówi, że jego zdaniem lęk przed brakiem anonimowości to tylko jeden z wielu problemów. Za znacznie bardziej alarmujący uważa fakt, że studenci nie wierzą w to, że cokolwiek może się zmienić. Jak mów: „Starsze roczniki mówią młodszym o tym co się dzieje na różnych wydziałach, potem te młodsze też tego doświadczają, zgłaszają problem, po czym w kolejnym roku i tak studenci mają te same trudności.” Wiele osób studiujących wychodzi też z założenia, że złe traktowanie trzeba po prostu „przetrwać”, zwłaszcza jeśli nie myślą o tym, by pozostawać na uczelni dłużej niż standardowe 3 do 5. lat. Nie brakuje też osób, które zastawszy na uczelni atmosferę wrogości i widząc bierność władz wobec negatywnych zachowań, zaczynają je po prostu traktować jak coś normalnego. 

"Ja jestem posłuszna. To mnie chroni przed negatywnymi komentarzami"

W tym kontekście bardzo wymowna jest wypowiedź studentki studiów magisterskich, która na początku naszej rozmowy zaznaczyła, że wie, jakie opinie można przeczytać na temat WA i że zależy jej na tym, żeby może nieco je zdementować, ponieważ swoje doświadczenie nie postrzega jako aż tak negatywne. Jakie zatem było? Choć słyszała jak prowadzący przy całej grupie zwracają się do niektórych studentów słowami „może pani nie powinna studiować anglistyki, bo wyraźnie to pani nie idzie?”, to nigdy takie słowa nie padły pod jej adresem. Czy to dlatego, że w przeciwieństwie do koleżanki z roku „nadaje się” do studiowania na WA? Zdaniem mojej rozmówczyni tak właśnie jest: „Ja jestem dobrą, posłuszną osobą na takie studia i myślę, że to jest cecha, która mnie bardzo ratuje – po prostu robię to co mi każą, nie buntuję się i robię tak dużo, że się zarzynam, ale robię to. To mnie chroni przed negatywnymi komentarzami.” Ta sama rozmówczyni przytacza też historie potwierdzające słowa przedstawicieli PSS – nawet kiedy studenci zgłaszali problemy z prowadzącymi to nie przekładało się to na żadne realne zmiany czy poprawę sytuacji, a prowadzący, który przez studentów opisywany był jako niekompetentny, w kolejnym semestrze dalej prowadził zajęcia w takim sam sposób jak wcześniej.

Nazywała studentów „miernotą”

O tym, że sygnalizowanie uczelni problemów drogą oficjalną nie zawsze przynosi jakiekolwiek skutki przekonała się także Agata Siatkowska – była już studentka WA. W jej przypadku bierność Wydziału Anglistyki doprowadziła do tego, że Agata postanowiła kontynuować studia na innej uczelni. Co było przedmiotem skarg, które wraz z innymi studentami komunikowała władzom wydziału? Większość z nich dotyczyła prowadzącej, która nie tylko nie stawiała się na zajęciach i wyznaczanych przez siebie terminach zaliczeń, ale też – gdy te już się odbywały – nazywała studentów „miernotą” czy „mielizną”, która nie powinna była w ogóle studiować na WA. Z relacji Agaty wynika, że pierwsze sygnały o tym jak wyglądają zajęcia prowadzone przez wykładowczynię zostały wysłane do władz uczelni około lutego – pod koniec semestru zimowego. Do spotkania ze studentami oraz wyznaczenia innego prowadzącego doszło zaś w czerwcu, na krótko przed sesją. Czy wobec zaistniałej sytuacji studenci mogli liczyć na dostosowanie zaliczeń do zakresu materiału, który realnie został zrealizowany podczas zajęć, lub dodatkowe terminy egzaminów, aby zyskali czas na nadrobienie zaległości programowych? Z informacji przekazanych przez Siatkowską wynika, że nie, a zgłaszana przez władzę wydziału prostudenckość zaczęła się i skończyła na słownych deklaracjach. Była studentka WA, mówi też o presji, która towarzyszyła jej w czasie studiów i o tym, że kształcąc się na anglistyce często miała poczucie, że każdy błąd czy nieobecność skutkuje niemożliwymi do nadrobienia zaległościami, na które jedynym panaceum miało być powtarzanie semestru, lub całego roku. Takie podejście sprawiało, że niektórzy studenci już w połowie semestru mieli poczucie klęski i tego, że niczego już nie są w stanie zrobić by nadrobić materiał. W świetle doświadczeń opisywanych przez Agatę przestają mnie dziwić słowa jednej z wykładowczyń pracujących na WA: „Studenci są zaszczuci. Boją się mieć jakąkolwiek nieobecność, gdy mają się spóźnić na zajęcia z powodu awarii tramwaju od razu wysyłają do mnie maile z opisem sytuacji i proszą, żeby nie wpisywać im nieobecności, bo będą, ale spóźnieni i bardzo przepraszają. Gdy mówię, że «w porządku zdarza się» – są zdziwieni. Są przyzwyczajeni do tego, że za wszystko muszą przepraszać, że gdy coś się wydarzy to muszą mieć gotowe usprawiedliwienie, są ciągle zestresowani.” Jako dowód pokazuje mi napisanego przez swojego studenta maila – w nim przeprosiny za to, że z przyczyn losowych nie pojawi się na przyszłych zajęciach i sugestia, że jest gotowy na to, że w związku z tym może mieć obniżoną ocenę końcową.

Dyplom nie był tego warty.

Z rozmów ze studentami oraz reprezentantami władz WA oraz UAM wyłania się obraz impasu. Władze uczelni zgłaszają gotowość udzielenia studentom pomocy i zapewniają, że oficjalna ścieżka zgłaszania problemów jest skuteczna i efektywna. Studenci nie chcą tym zapewnieniom wierzyć, więc zamiast zgłaszać problemy drogą oficjalną, swoimi opiniami dzielą się w Internecie.
Rzeczniczka UAM – Małgorzata Rybczyńska, zapytana w czerwcu o sytuację na anglistyce i zebrane przez nas doniesienia określiła jako „zbyt ogólne” i „trudne do zidentyfikowania”, a „budowane na tej podstawie uogólnienia o «wrogiej atmosferze» za „niesprawiedliwą insynuację”. Jak wobec tego należy potraktować wypowiedź pracującej na WA wykładowczyni?
O towarzyszącym mu w czasie studiów stresie i presji ze strony wydziału opowiada również absolwent poznańskiej anglistyki. Zapytany czy dyplom WA był ich warty, udziela negatywnej odpowiedzi. Mówi też, że jego zdaniem wysoki poziom kształcenia może być osiągany „bez psychicznego dojeżdżania studentów”. Przyznaje też, że w czasie, gdy jeszcze był studentem WA wiele negatywnych zachowań prowadzących traktował jako normalne, a dopiero z perspektywy czasu zrozumiał, że poniżanie studentów i doprowadzanie ich w czasie zajęć do płaczu nie powinno być czymś na co uczelnia powinna dawać przyzwolenie. Dziś żałuje, że w czasach studenckich nie zgłaszał tego w jaki sposób traktowani byli niektórzy studenci. 

Choć Internet rzeczywiście ciężko nazwać oficjalną drogą zgłaszania jakiegokolwiek problemu, to wobec wątpliwości jakie studenci mają do ścieżki urzędowej, być może warto uznać go za miejsce, od którego warto zacząć poszukiwania rozwiązań. Zwłaszcza, że wśród opinii widocznych na Google nie brakuje takich, których autorzy wcale nie ukrywają swoich imion i nazwisk i którym ciężko przykleić łatkę anonimowego internauty, który negatywne komentarze zamieszcza po to by szerzyć mit najgorszego wydziału na UAM.

Maria Lewandowska

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK