JAN BĄK & ANNIA - KOLCOBRZUCH

„Każdy ma jakiś problem”. Przemyślenia po lekturze książki poetyckiej Maliki Tomkiel

KATEGORIA: Kultura

   Tytuł debiutanckiej książki poetyckiej Maliki Tomkiel (Książnica Podlaska im. Łukasza Górnickiego, 2023), nieco żartobliwie, można by potraktować jako odpowiedź na sebixowe pytanie – „Masz jakiś problem?”. Odpowiedzią byłoby wtedy zdanie „Każdy ma jakiś problem”. Autorka w ten sposób już na wstępie sygnalizuje, że jej tomik dotyczyć będzie trudnych tematów, często uznawanych za tabu. Nie powinno to dziwić, najnowsza (w znaczeniu wydawana w kilku ostatnich latach) polska poezja nie boi się dotykać tego, co trudne, co stanowi wyzwanie zarówno w perspektywie jednostkowej egzystencji, jak i w wymiarze całego społeczeństwa.
  Jednak przypięcie łatki „poezji zaangażowanej” byłoby, w przypadku książki Maliki Tomkiel, nie do końca właściwe. Kwestie krytyki samego terminu zostawiam innym dyskusjom. Autorka, w tomiku składającym się 37 utworów (wiersze i prozy poetyckie), sprawnie przechodzi z kwestii społecznych w metafizyczne, dotyka tematyki zdrowia psychicznego, by po chwili na warsztat wziąć miłość. Jest to książka wielu wątków, wielu tropów, choć oczywiście niektóre (te społeczne) zdają się dominować.
  W jednej z rozmów wokół książki1, Tomkiel przyznaje, że „ta publikacja jest mną”, jednocześnie jest także jej bliskimi, ich historiami, które autorka przefiltrowała przez poetyckie Ja. Dzięki temu głos może zabrać większa liczba osób, mogą opowiedzieć o swoich bolączkach, w myśl tytułowego stwierdzenia. Tę wielopodmiotowość podkreśla sama konstrukcja książki, jej podział na rozdziały, a także sposób zapisu. Nie każdy z zamieszczonych w tomiku utworów zawiera znaki interpunkcyjne, nie każdy wiersz zaczyna się od słowa pisanego małą literą (wbrew tytułowi jednego z nich – „w tym kraju wszystko pisane jest małą literą”). Ta niekonsekwencja może wydawać się przypadkowa, lecz sugeruje zabieranie głosu przez różne podmioty liryczne.
  Wielogłosowość dostrzegalna jest nie tylko w kontekście całej książki, która stanowi pewną integralną całość, ale także w obrębie poszczególnych utworów. Za przykład może tu posłużyć już pierwszy wiersz zatytułowany „bardzo wielka”. Utwór zaczyna się frazą „soki trawienne wypławiają mi biodra”, by pod koniec dojść do słów „to twoja wina”, co sugeruje pojawienie się nowej osoby/osób, chociaż można by pokusić się także o zinterpretowanie tej kwestii jako wypowiadanych przez podmiotkę pojawiająca się na początku wiersza. Zostaje ona poddana społecznemu osądowi, wytykane są jej, poprzez wskazujący „palec boży”, winy. W wyniku społecznej presji, co w tym kontekście istotne, zdanie „to twoja wina” może ona uznawać za zasadne i powtarzać na głos jako własne.
  Owa „wina” zdaje się dotyczyć kwestii reprodukcji. Nie bez powodu w utworze pojawiają się „biodra”, „miednica” oraz „prosto z ziemi życiodajne walory”. Zbiorowość określana jako „ci wielcy” wymaga od podmiotki rodzenia, wydawania na świat potomstwa z racji tego, iż „twoje przed lustrem jest ciało boże”. Fraza ta od razu odsyła do nauk teologicznych i Biblii, według których człowiek został stworzony na podobieństwo Absolutu. W takim rozumieniu, zdolność do wydawania na świat potomstwa zostaje zestawiona z mocą bożą do kreowania, tworzenia życia, a jednocześnie obraz kobiety zostaje sprowadzony do ciała (chociaż bożego) jako do narzędzia reprodukcji.
  Niezwykle przejmujący w tym kontekście jest rozdział zatytułowany „Bezpłodna”. Mocno wybrzmiewa już pierwsza fraza pojawiająca się w tej części „Lubię sobie wyobrażać, że jestem w ciąży” („Proszę ponieść mi siaty”). Społeczność przedstawiona w wierszu wyjątkowo ceni sobie kobiety w „stanie błogosławionym”, mogą one liczyć na dodatkowe przywileje oraz większe zrozumienie. Podmiotka, niebędąca w ciąży, ale mówiąca otaczającym ją ludziom w centrum handlowym, że w ciąży jest, zostaje niejako „rozgrzeszona” ze swojej niezgody na pewną konstrukcję świata, przecież:

Najlepsze w tej ciąży są mdłości bez końca.
W końcu niedobrze mi nie jest z niemocy.
(„Proszę ponieść mi siaty”)

  Jednocześnie uzyskuje pewną sprawczość. Nie bez powodu autorka wybrała właśnie taką scenerię. W centrum handlowym pojawia się wiele osób, mijając się, nie zwracają na siebie uwagi. Podmiotka w tym mikroświecie dostaje dostrzeżona, może „poronić łzę, kryć chorobę, | zwalając na koktajl z zieleni hormonów”. Niestety ta zauważalność dotyczy tylko określonego kontekstu, miejsca. Po przejściu przez kolejne sklepowe alejki, wraca do domu, gdzie łóżko „ma metr osiemdziesiąt”, staje się everymanem.
  Poetka także słusznie zauważa, że społeczne role i pozycja wyznaczane są jeszcze przed narodzinami. Już na etapie wyboru tapet do pokoju dziecka  zarysowuje się nierówność.

Internet powiedział, że w różach ma tapety dla dziewczynki.
Dla chłopca błękity są, jasne niebo,
więc patrzę w te chmury i liczę tygodnie.
(„Mam na skórze rozstępy”)

  Już w starożytności uważano niebieski firmament za pewną stałość, trwały fundament, z kolei róż odsyła do skojarzeń z uczuciami takimi jak namiętność i miłość. Społeczna konstrukcja, odnosząca się do tradycyjnego podziału płci, opierająca się na opozycji między racjonalnością a emocjonalnością, a także siłą i słabością, zarysowuje się jeszcze wyraźniej w kolejnym fragmencie:

Świat pokazuje, że gorzej nie będzie,
i nawet jeśli dziecko urodzi się chore,
to przynajmniej wiadomo,
że matki.
(„Mam na skórze rozstępy”)

  O trudach związanych z wyrwaniem się określonym konstruktom opowiadają również wiersze takie jak „Powiem tylko jedno zdanie” czy „zdradź mnie”, chociaż także w ich przypadku tropy interpretacyjne nie są jednoznaczne. To właśnie siła tej książki. Nowotwór może być zupełnie inną chorobą, odchodzić od medycznego znaczenia („ten jakiś”), a drzewa przenikać zapachem potu („czuję”). Poetka nie boi się nawiązywać do innych dzieł kultury, chociażby modlitw, „Procesu” Kafki czy też twórczości poetów polskich tworzących przede wszystkim w dwudziestym wieku. Nie bez znaczenia są również pojawiające się w wierszach liczby. Szczególnie często pojawia się „trójka” symbolizująca harmonię, a także rozwój i doskonalenie.
  Zastanawiające jest jednak to, czy do harmonii w ogóle może dojść w „PL” (sugestywny tytuł jednego z rozdziałów), a także na całym świecie, gdy otacza nas „Bezrytm”. Wiersz ten jest niezwykle dynamiczny, dźwięki przeskakują na kolejne wersy. Pojawia się tu także poprawność „polityczna i gramatyczna” oraz „puchnące ego”, czy też „brak kluczy do domu”. Osoba mówiąca w wierszu z jednej strony odrzuca sposób patrzenia na świat przez pryzmat pieniędzy, z drugiej „traktuje butami” miłość oraz przyjaźń, czyli słowa, które mają swój ciężar gatunkowy. Nie ma tu konsekwencji. W ten sposób autorka ukazuje zagubienie człowieka we współczesnym świecie, natłok różnych kwestii, zobowiązań oraz ciągły pęd, który nie pozwala mu zaznać poczucia ontologicznego bezpieczeństwa i spokoju. Paradoksalnie właśnie ten „bezrytm”, brak określonego porządku tworzy nowy rytm, w jakim obecnie podmiotka zdaje się funkcjonować. Wielość dźwięków, obrazów być może nie pozwala dostrzec drugiej osoby, partnera interakcji, stąd kończące pytanie „Ty słyszysz mnie w ogóle?”.
  W innym utworze autorka stara się przekonać, że „naprawdę nie musisz | w tym świecie być ślepcem” („w buddyjskim domu wciąż płacze kobieta”). Jest to bodajże drugie najważniejsze motto, zaraz po tytule, tej książki. Zaangażowanie Tomkiel skoncentrowane jest właśnie na dostrzeganiu ludzi, pozwalaniu na to, by mogli powiedzieć coś o sobie. Myślenie przez pryzmat ekonomii o otaczającym nas świecie („Scam”), poszukiwanie sensu („Kosmiczny warkocz”), czy też troska o najbliższych („900.000 owiec”), to tylko kilka takich wątków, które dotyczą wielu z nas. To również podobne, lub nawet te same, normy oraz prawa, łącznie z tymi fizycznymi („Nie jest mi przykro”), jakim zostajemy podporządkowani.


  Obecnie w poezji polskiej mamy do czynienia z „nagrodyzmem”. Liczba czytelników jest niewielka, zaś liczba przyznawanych nagród stosunkowo duża. Ci, którzy już zdecydują się na przeczytanie książki poetyckiej, szukają przede wszystkim tomików, które otrzymały nominację do jednej z nich, ma to świadczyć o ich szczególnej wartości literacko-intelektualnej. Problem jednak w tym (dyskusja na ten temat rozgorzała kilka miesięcy temu w Internecie wśród różnych środowisk literackich), iż książki poetyckie niedrukowane przez znane wydawnictwa są już na wstępie pomijane przez kapituły konkursowe. Mam nadzieję, że tak się nie stanie w przypadku „Każdy ma jakiś problem”. Być może nie jest to tomik, który zdaniem ekspertów (autor tej recenzji nie zalicza siebie do tego grona) zasłużyła na wyróżnienie do jednej z nagród dla debiutujących osób poetyckich, ale nie powinien on na wstępie zostać „odrzucony”, gdyż jest to dojrzała propozycja książkowa niezwykle świadomej autorki.
  Dokonane tutaj próby interpretacji poszczególnych utworów są tylko pewnym zarysem, mającym zachęcić czytelników, na przekór trendowi „nieczytania poezji”, do samodzielnej lektury tomiku Maliki Tomkiel. Nie jest najważniejsze, wbrew obiegowej opinii, „co autor miał na myśli”. Liczy się przede wszystkim odbiorca i jego własne przemyślenia, emocje towarzyszące czytaniu wierszy. „Każdy ma jakiś problem” to książka wielokrotnie wymykająca się jednoznacznym interpretacjom, dzięki czemu tylko zyskuje w odbiorze. W poezji każdy odbiorca może znaleźć coś wyjątkowego dla siebie, próg wejścia nie jest wcale tak wysoki jakby się mogło początkowo wydawać...
Bartosz Dłubała

1. Wywiad z Maliką Marią Tomkiel, rozmawiała Justyna Luszyńska, online: https://miesiecznik-wobec.pl/wywiad-z-malika-maria-tomkiel-justyna-luszynska/ [dostęp: 11.11.2023].

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK