Do kina ubrani na srebrno, czyli o filmie Beyoncé - Renaissance

KATEGORIA: Kultura

Na początku była ciemność. Z ciemności wyłonił się… srebrny koń, a na nim siedziała Beyoncé Giselle Knowles.

  O najnowszym albumie artystki mówi się od lipca zeszłego roku. Krążek zdążył zdobyć cztery nagrody Grammy, a w tym najlepszy album dance/electronic. Piosenkarka zszokowała wszystkich wyborem swojego nowego brzmienia. Całokształt nabrał nowego znaczenia, kiedy rozpoczęła się trasa promująca album — The Renaissance Tour. Zagrano 56 koncertów, w tym dwa wyprzedane w Warszawie, kumulując łącznie 2.7 miliona ludzi na widowni. Trudno nazwać to tylko koncertem, bo kryje się pod tym o wiele więcej - sama sfera wizualna jest na nowym poziomie, a cała aranżacja, dobór świateł i rekwizytów tworzy niemalże osobne uniwersum. Występ zabiera widzów do innego świata: inspirowanego ballami, połączonych z estetyką futurystyczną. Beyoncé stwarza bezpieczną przestrzeń na otwartość, seksualność i wyzwolenie najskrytszych emocji. 

  Trasa miała duży wpływ na popkulturę, czego dowodem była aktywność społeczeństwa w social mediach. Fani pokazywali nie tylko urywki nagrań występów, ale też swoje stroje przygotowane specjalnie na trasę. Koncert zamieniał się w wydarzenie kulturalne na poziomie Met Gali, pokazując jak duże znaczenie mają outfity. Nie dotyczyło to tylko najwierniejszych fanów, bo wszyscy mieli na sobie lśniące elementy srebra —  znak rozpoznawczy całej ery. Nie można zapomnieć też o wachlarzach, które były nieodłącznym rekwizytem łączącym widzów. Od dress code’u nie uciekli też celebryci. Jedne z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd i influencerów dumnie pokazywali swoje stroje w „stylu renaissance”. Był to niemalże pokaz mody przed występami. 

  Praca z filmem nie jest czymś obcym dla Beyoncé. Miała już szansę pokazać się ze strony reżyserskiej i producenckiej. W 2019 roku powstał „Homecoming” w całości poświęcony ikonicznemu występowi na Coachelli i kulisom przygotowywania się do niego miesiącami. Wierni fani przed koncertami zaczęli zauważać informację o nagrywaniu wydarzenia, więc nie mieli wątpliwości, że historia się powtórzy. Jeżeli widz nie był przekonany, co do dedykacji artystki wobec jej pracy i jej talentów, tak najnowszy film nie pozostawia żadnych pytań. „Renaissance: A Film by Beyoncé” udowadnia, że najlepszy czas kariery muzycznej może mieć miejsce dwadzieścia lat od debiutu. 

  Na ogromnym ekranie stadionu wyświetla się srebrny napis „Renaissance”. Z głośników słyszymy narrację piosenkarki, która mówi: „Zamykam oczy i podróżuję przez krainy przestrzeni i czasu. Rzeczywistość nie ma władzy ani kontroli nad moim stanem umysłu”. Do tego dochodzi hip-hopowy beat, a widz zanurza się w robotycznej, lśniącej wizualizacji tunelu. Rozpoczyna się wydarzenie, które ma być bezpieczną strefą dla każdego widza. Miejsce, w którym każdy może poczuć się wolny i wyzwolony. 

  Oglądanie części koncertowej jest niesamowitym doświadczeniem. Początkowa część przypomina, że Beyoncé jest przede wszystkim utalentowaną wokalistą o szerokiej skali głosu. Śpiewa słynne ballady, znane z początków jej kariery. Przeplatane jest to klipami reakcji fanów na obecność idolki na scenie i wspólne śpiewanie dobrze znanego dla nich utworu. 

  Dalsza część nabiera tylko tempa i nie spowalnia już do końca. Widzimy skomplikowane choreografie oddające charakter disco utworów najnowszego krążka. Beyoncé pokazuje swoje umiejętności taneczne, wyglądając przy tym zjawiskowo. Film zawiera występy z utworami z całego nowego albumu, jednak osoby znające jedynie hity też będą usatysfakcjonowani. Setlista zawiera jedne z największych tytułów muzycznych piosenkarki jak „Crazy In Love”, „Drunk In Love”, „Run The World” i inne. 

  To, co robi największe wrażenie to przejścia. Nagrane zostało kilka koncertów z trasy, a w każdej artystka ubrana była w różniące się od siebie zestawy strojów —  zaczynając od pierwszego występu w Szwecji, aż po finał w Atlancie. Beyoncé daje widzowi przejścia na poziomie Spielberga, kiedy to klip w czasie trwania choreografii przechodzi płynnie i niezauważalnie do innego stroju. Momentami nie jest się w stanie wskazać konkretnej chwili przejścia przez idealne dopasowanie czasowe z ruchem. Kamery przez cały film są dynamiczne, kręcą się, przesuwają, ukazując występ w coraz to ciekawszy sposób. 

  Każdy detal trasy jest dopracowany, ale Beyoncé przypomina o tym, że jest jedynie człowiekiem i jak wiele osób potrzebne jest do stworzenia tak ogromnego projektu. Pokazane zostają wczesne szkice scen, strojów, elementów scenicznych, dając do zrozumienia, jak wiele pracy wymagał ten proces. Przygotowania do trasy koncertowej trwały cztery lata. Knowles bierze aktywny udział w każdym etapie tworzenia, trzymając się wiernie swojej wizji. W jednej scenie dwójka pracowników technicznych próbuje powiedzieć jej, że nie istnieje kamera szerzej obejmująca do nagrania, na co artystka odpowiada, że sama sprawdzała i faktycznie istnieją. 

  Przytoczyć muszę jeden moment filmu, który jest idealnym dowodem na profesjonalizm teamu w sytuacji kryzysowej. Kiedy rozpoczyna się występ z utworem „Alien Superstar”, nagle wysiada prąd, wyłączając tym samym całe nagłośnienie. Beyoncé wraca za kulisy, gdzie wszyscy próbują ustalić, czy w ogóle da radę przywrócić zasilanie. Podczas gdy techniczni walczą o przywrócenie dźwięku, team wpada na pomysł zmiany stroju. Po niecałych dziesięciu minutach piosenkarka wyłania się z mgły zielonych świateł i wraca na scenę w nowym outficie - jest gotowa śpiewać dalej. Pomimo że była to pojedyncza wpadka na trasie, to idealnie wybrzmiewa ona w całej produkcji, pokazując świetną organizację i przygotowanie teamu Knowles. 

  Film dostarcza emocje nie tylko w scenach koncertowych, ale też w przerywnikach pomiędzy aktami, które pokazują inną stronę artystki. Oprócz kulis powstawania trasy, widz może dowiedzieć się więcej na temat samego procesu twórczego i kreatywnego artystki. Pokazane jest między innymi to jak Beyoncé zainspirowana jest ballroomami, kulturą społeczności LGBT i czarnoskórej kultury. Przybliżona zostaje sylwetka legendy ballroomów Kevina Jz Prodigy, który jest tak naprawdę „sercem tej trasy”. Widzimy proces nagrywania okrzyków, które usłyszeć możemy w intrach piosenek i w środku znanych już utworów. Jego narracja przyprawia o gęsią skórkę, gdy przed piosenką krzyczy „There's no right way. There’s no wrong way. There's the Renaissance Way”. Jego słowa dodają energii, pewności siebie i pozytywnych wibracji zarówno widzom, jak i samej występującej. Oprócz tego Beyoncé oddaje hołd kulturze voguingu, dając przestrzeń na wykonanie wspólnej choreografii oraz solowych segmentów poszczególnym tancerkom i tancerzom. Przy tym wszyscy wiwatują i oklaskują tę prawdziwie wolną i wyzwalającą chwilę.

  Tak skomplikowany i dopracowany performance wymaga wiele pracy i zaangażowania. Przez to widzimy artystkę też w tych słabszych momentach, gdy jest widocznie zmęczona i zestresowana. Otwiera się też na temat swojej rodziny, którą zawsze uważa za priorytet. Mąż, dzieci i rodzice stanowią dużą część projektu i Beyoncé nie wyobraża sobie, żeby było inaczej. Na każdym koncercie na widowni kibicuje Jay-Z wraz z potomstwem. Piosenkarka dzieli się też uroczym rytuałem z jej młodszą córką. Przed każdym występem musi zjeść zrobioną przez nią kanapkę (ten jedyny raz, kiedy tego nie zrobiła, doszło do awarii prądu). 

  To, co też wywołało sensację na trasie to udział córki Blue Ivy, która dołącza do matki na scenie podczas dwóch utworów i staje się jedną z tancerek. Z założenia miała to być jednorazowa akcja, ale po tym jak jedenastolatka odkryła negatywne komentarze w internecie, oceniające jej technikę taneczną, postanowiła, że chce im udowodnić, że posiada taneczne umiejętności i że jest w tym dobra. Do końca trasy brała udział w próbach z tancerzami, żeby stopniowo się rozwijać. Okazuje się, że jaka matka taka córka, bo Blue cechuje ogromna chęć do ciężkiej pracy i zaangażowanie w proces.

  Dla wielu wzruszające w filmie może być pokazanie pobytu artystki w jej rodzinnym mieście - Houston. Tam odwiedza swój stary dom i restaurację, do której chodziła w młodzieńczych latach. Dochodzi też do pojednania oryginalnego składu grupy Destiny’s Child. Opisują to jako doświadczenie „gojące rany” i podnoszące na duchu. Poruszający jest również wątek mówiący o komplikacjach zdrowotnych, z którymi zmagała się piosenkarka. Opowiada o problemach z głosem w młodym wieku, kiedy to obawiała się, że już nigdy nie zaśpiewa. Jest też poruszony temat operacji kolana, która musiała odbyć się miesiąc przed rozpoczęciem prób, co było również ryzykowne dla zdrowia. Pomimo wszystko nie oglądała się za siebie i jak najszybciej wróciła do formy, żeby nie zawieść swoich fanów. 

  „Uncle Johnny made my dress/That cheap Spandex, she looks a mess” —  krzyczy Beyoncé w piosence „Heated” wraz z widownią klaszczącą swoimi wachlarzami. Jednak kim jest wujek Johnny? Jego osobie poświęcony jest osobny segment filmu, pokazujący go jako jedną z inspiracji całej „ery renesansu”. Matka artystki Tina opowiada wzruszającą historię przeszłości jej siostrzeńca i problemów związanych z tolerancją w dawniejszych czasach. To co było najważniejsze w jego osobie, to miłość do rodziny, ale też umiejętności krawieckie. Bey ubiera na siebie po ponad 20 latach identyczną suknię do tej, którą uszył dla niej wujek na studniówkę. Trasa oddaje hołd członkowi rodziny. Poruszające zdjęcie Tiny z Johnnym wyświetlone jest po zakończeniu każdego występu. 

  „Nie muszę już nic nikomu udowadniać!” - mówi Beyoncé i to idealnie podsumowuje cały seans. Gwiazda ma już status legendy i skupia się jedynie na własnej misji, tworząc niepowtarzalną krainę. Nie warto tu porównywać aranżacji do innych celebrytów o tym samym poziomie sławy. Tu chodzi już tylko o wspólnotę i przede wszystkim o radość i wyzwolenie. Jej artyzm i etyka pracy jest nieporównywalna. 

  Mimo że jest to film koncertowy połączony z dokumentem, to nie oznacza, że jest on przeznaczony wyłącznie dla fanów. Wręcz przeciwnie - dla osoby która nie miała większej styczności z twórczością i sceniczną personą Knowles, ten materiał to idealny początek na zaznajomienie się ze światem Beyoncé. 

  To niesamowite jak wiele pracy zostało włożone w trasę, a „Renaissance: A Film by Beyoncé” jest tylko tego dowodem. Niech renesans trwa. Unique! 
Bartosz Czyżyk

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK