„Była buntowniczką swoich czasów...”

KATEGORIA: Kultura

„Była buntowniczką swoich czasów” – wywiad z Magdaleną Grzebałkowską, autorką biografii Marii Konopnickiej

O Konopnickiej każdy słyszał w szkole... ale kim tak naprawdę była? Postać tę przybliża Magdalena Grzebałkowska w brawurowej książce „Dezorientacje: Biografia Marii Konopnickiej”, która zdobyła Literacką Nagrodę Wielkopolskich Czytelników. Autorka m.in. biografii rodziny Beksińskich, Tomasza Komedy, księdza Jana Twardowskiego przedstawia w rozmowie kulisy swojej pracy.

Bartosz Dłubała: Znamy Marię Konopnicką jako wspaniałą poetkę, ale myślę, że niewiele o niej wiemy.  Czego możemy dowiedzieć się o Marii Konopnickiej z pani książki?

Małgorzata Grzebałkowska: Zacznę od tego, że znamy Marię Konopnicką nie jako wspaniałą poetkę, bo nikt nie lubi jej poezji (śmiech). Wszyscy uważają, że jest nudną rymiarką, a to jest nieprawda. Odkryłam to dopiero podczas pracy nad książką. Czego możemy dowiedzieć się o Marii Konopnickiej? Tak naprawdę, oprócz tego, że nie była nudną poetką, to tego, że była zwykłą kobietą, była człowiekiem. I to jest fantastyczne w Marii Konopnickiej, że była matką, była żoną, była malkontentką, bardzo zależało jej na losie innych ludzi. Z takich rzeczy składa się  człowiek. Przez wiele lat po jej śmierci lepiono z niej świętego bałwana poezji i noweli. Odarto ją z osobowości, zostawiono jej tylko uczucie patriotyzmu. Oczywiście była olbrzymią patriotką, ale była też człowiekiem.

I to nie jest tak, że jak zaczynam pisać książkę, to mówię tak: Grzebałkowska, teraz napiszesz o tym, jakim była wspaniałym człowiekiem. Jak się pisze literaturę non fiction, to właściwie na końcu dopiero okazuje się, o czym jest ta książka, bo cały czas zbiera się materiały, dowiaduje się więcej. Na końcu się okazało, że Konopnicka była człowiekiem i to jest najfajniejsze w tym wszystkim. Myślę, że tak samo i Słowacki był zwykłym człowiekiem, i Mickiewicz.

BD: Z najnowszych opracowań dowiadujemy się, że Konopnicka była feministką i buntowniczką. Na ile można powiedzieć, że to była postać współczesna?

MG: Była bardzo współczesna. Ciągle powtarzam, że Konopnicka urodziła się 100 lat za wcześnie. Ona świetnie realizowałaby się dzisiaj. Widzę ją jako taką lewicową aktywistkę, która prowadzi kobiety w czarnych marszach, walczy o aborcję, kłóci się na panelach z księżmi. I zdecydowanie nie byłaby polityczką, ona nigdy nie dawała się wciągać w ugrupowania partyjne. Była buntowniczką swoich czasów i obrywała za to. Nigdy nie zmieniała swoich przekonań, z tego powodu była bardzo dezorientująca, stąd tytuł mojej książki. Dezorientująca w tym sensie, że takich kobiet wtedy właściwie nie było. Miała własne zdanie: to ona odchodzi od męża, to ona nie chrzci dzieci, była bardzo niezależna. Złożyło się na to wiele czynników. Jeden czynnik jest taki, że po prostu urodziła się jako bardzo silne dziecko, silne psychicznie, miała silną osobowość. A drugi czynnik jest taki, że jej ojciec zrobił „dużą robotę”, nie złamał swojej córki. Powiedział jej: możesz czytać, możesz się uczyć. To było bardzo nietypowe, jak na połowę dziewiętnastego wieku, że nastoletnia dziewczyna może czytać książki. Dzisiaj wydaje się to takie dziwne, że można by zabronić dziecku czytać. Przeczytałam sporo poradników wychowania dziewcząt z tamtych czasów, i tam jest wyraźnie powiedziane, że dziewczęta nie powinny czytać, bo zbyt dużo wiedzy może spowodować chorobę psychiczną, że niby mózgi kobiece nie są do tego dostosowane.

BD: Co dla pani było najbardziej niezwykłe w tej postaci podczas przygotowywania się do pisania książki?

MG: Jak się przygotowywałam do pisania, to na samym początku wydawało mi się niezwykłe to, że ona żyła w związku z Marią Dulębianką, ale nie dlatego, że to jest coś niezwykłego, ale dlatego że to Maria Konopnicka – ta osoba, którą nam tak bardzo obrzydzono i odarto z jakiejkolwiek osobowości. Uważam, że to, że żyła z Dulębianką w związku, to po prostu była zwykła rzecz i w ogóle to nie miała być książka o tym. To był tylko taki czynnik zapalny, żeby w ogóle się tym tematem zainteresować. Potem zobaczyłam mnóstwo w Konopnickiej, jej przekonania, jej niezawisłość, niezależność, działanie na rzecz innych, jej fakt bycia feministką. To wszystko było bardzo ciekawe i niezwykłe.

BD: Nie jest to pierwsza biografia w pani dorobku. Czy te postaci, które pani opisuje, żyją w pani w jakiś sposób?

MG: Pewnie, mówiąc językiem kościelnym, ubogacają mnie. Nie jest tak, że nie mogę wyjść z tematu jak aktor z roli. Często pytano mnie, czy Beksińskich jakoś szczególnie przeżyłam. Jestem reporterką, to jest moja praca. Moje główne zadanie to zebrać materiał i opanować, żeby wszystko nie rozpadło się przed zakończeniem książki. Natomiast, dla przykładu, dzięki Tomaszowi Komedzie poznałam się na jazzie. Dzięki Beksińskiemu poznałam środowisko artystyczne i alternatywne czasy z epoki Beksińskich. Z wszystkich tematów coś we mnie zostaje, to już jest część mnie. Jeśli chodzi o  Konopnicką, zawsze bardzo lubiłam wiek dziewiętnasty i teraz przy pracy nad tą książką mogłam sobie posiedzieć w dziewiętnastym wieku po uszy i mówić, że to jest moja praca. To była straszna przyjemność.

BD: Gdybyśmy mogli odsłonić nieco kulisy pani pracy, jak przygotowuje się pani do pisania biografii? Jak wygląda ten proces?

MG: Skrócona wersja jest taka: zbieram materiał, siadam i piszę. A wersja dłuższa jest taka: zanim zaczęłam pisać książki, pracowałam jako reporterka, pisałam reportaże, więc nauczyłam się panować nad warsztatem. To było bardzo ważne – nauczyć się warsztatu. To jest tak, jak z byciem szewcem. Chcesz być szewcem, to nie dostaniesz od razu skóry na buty dla księżniczki. Najpierw trzeba zelować buty, podbijać i tak dalej. Uczyłam się warsztatu, będąc dziennikarką newsową, potem będąc reporterką. Pisanie książki nie jest trudne, tylko to trzeba zrobić tak, żeby ludziom chciało się potem czytać.

Jak wygląda warsztat? Zbieram materiały, pracuję nad książką średnio 2-3 lata. Książka o Konopnickiej powstawała 3 lata. Muszę się fascynować tematem, nad którym będę pracować, bo to są 3 lata życia spędzone z postacią, którą będę opisywać. Trzeba zebrać jak najwięcej materiałów, spotkać się z jak największą liczbą ludzi, którzy mogą mi o tym bohaterze opowiedzieć, spędzić mnóstwo czasu w archiwach, bibliotekach. W przypadku Konopnickiej było więcej bibliotek i archiwów, a w przypadku postaci takich jak Beksińscy, ksiądz Twardowski, Tomasz Komeda było więcej rozmów z ludźmi, którzy ich pamiętali. Potem trzeba usiąść i napisać...

BD: Na sam koniec, gdyby mogła pani dać kilka wskazówek młodym literatom lub reporterom, co mogą zrobić, żeby swój warsztat doskonalić?

MG: Czytać, reporter i pisarz żywi się słowem. Jeżeli chcemy napisać jedno zdanie, musimy przeczytać 1000 innych zdań. To jest nasza materia, na tym wampiryzujemy. Jak filmowiec chce robić filmy, to musi obejrzeć zapewne 1000 filmów. Autor chce napisać książkę, to musi przeczytać 1000 innych książek.

Słyszałam, o zgrozo, że są studenci dziennikarstwa, którzy nie czytają, na przykład gazet, więc pewnie są pisarze, którzy nie czytają książek. To ma krótkie nogi, to potem wychodzi. Trzeba czytać wszystko! Jestem potworną fanką kryminałów, także lubię je słuchać audiobookach. Ale czytam wszystko, co mi wpadnie w ręce, ze wszystkiego można czerpać. Nie jest tak, że czytam tylko książki, które zdobyły Nobla albo takie książki, które są bardzo mądre i ważne. Czytam wszystko, chociaż nie mam na wszystko czasu, bo za dużo ludzie piszą (śmiech). Mój apel jest taki: nie piszcie już książek za dużo ich jest (śmiech).

Rozmawiał:
Bartosz Dłubała

Fot. Tobiasz Jankowiak, WBPiCAK

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK