„Nie wiem, dlaczego to siadło”
KATEGORIA: Kultura
Justyna Kulikowska to jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich poetek. Otrzymała między innymi Nagrodę Literacką Gdynia oraz Nagrodę-Stypendium im. Stanisława Barańczaka w ramach Poznańskiej Nagrody Literackiej. Rozmowa o jej twórczości została przeprowadzona podczas Festiwalu Poznań Poezji.
Bartosz Dłubała: Pojawiła się na dzisiejszym spotkaniu fraza „potrzeba opowiadania”. Jaką masz potrzebę opowiadania w swoich utworach? Jakie wątki poruszasz?
Justyna Kulikowska: Miałam wrażenie, że jestem trochę egocentryczna, że ciągle opowiadam o sobie, że to są wątki, które są mocno powiązane ze mną. W pewnym sensie jest to konfesyjne i nie chciałabym się odciąć od tej wyznaniowości. Miałam różne fiksacje na temat przemocy i to wątek, który jest mocno osadzony we wszystkich moich książkach. Ale teraz trochę się od tego w jakimś tam stopniu odwracam, bo chciałabym trochę pójść do „wierszy światła”, takich jaśniejszych, bardziej pochwalnych. Tak jak kiedyś mówiłam w wywiadzie, że ćwiczyłam rozpacz, tak teraz chciałabym przećwiczyć zachwyt, wpuścić wiersz w zachwyt.
BD: Na dzisiejszym wydarzeniu wspomniałaś, że ciemność jest pociągająca. Czy możemy powiedzieć, że jasność też jest pociągająca?
JK: Wydaje mi się, że ład, jasność trochę trudniej opisać. Wszyscy mamy coś takiego, że w pewnym sensie ekscytują nas traumy. Lubimy sobie je przypominać i lubimy się nad sobą użalać. Znacznie trudniej opisać coś, co będzie radością, bo to wydaje się takie miałkie, po prostu trudniejsze do opisania.
BD: Jak wygląda u ciebie proces twórczy?
JK: Zapisuję sobie po prostu na telefonie, bo złapałam się na tym, że nie wiem, czy jakby przeżywam życie, czy je przypisuję. Chodzi o to, że coś się wydarzy i ja nie do końca to przeżywam, tylko od razu myślę, jak mam to zapisać. Nie do końca się temu przyglądam, tylko myślę o tym, w jaki sposób to by było dobrze ograć językowo. To jest dla mnie jakiś sposób przerabiania rzeczywistości, która czasami byłaby nieprzetrawialna, gdyby nie pisanie.
BD: To jest takie przetrawianie rzeczywistości, ale może trochę też ciągłe pisanie książki. Poezja staje się książką i życie staje się książką...
JK: Tak, to jest dobry trop. Mam wrażenie, że ciągle piszę jeden wiersz. Są to niby osobne książki, ale to jest ciągłe powracanie do tych samych wątków, do tych samych tematów, tylko ogrywanie ich na różne sposoby. Czasami łapię się na tym, że robię odnośniki do siebie, że tłumaczę coś sobie, że wracam do wiersza. W najnowszej książce, którą piszę, wracam do wierszy z mojej pierwszej książki, dlatego masz rację, że to jest ciągłe pisanie książki.
BD: To też jest właściwie takie bycie i bywanie przez to, że się wraca do tych fraz.
JK: Tak, doskonale to ująłeś. Jestem i bywam, bycie i bywanie w wierszu, trochę bywanie w życiu. Tak jest po prostu.
BD: Chciałem jeszcze zapytać o bywanie w środowisku literackim, poetyckim. Nie da się ukryć, że sporo namieszałaś w polskiej literaturze polskiej. Skąd wziął się ten sukces? Dlaczego, mówiąc kolokwialnie, to „siadło”.
JK: Sama się nad tym zastanawiam i nie wiem, dlaczego to „siadło”, tak po prostu się przytrafiło. Nie wiem, czy istnieją jakieś logiczne wyjaśnienia, dlaczego „siadło”. Czasami rzeczy „siadają”, czasami „nie siadają” i tyle. Nie umiem tego określić, dlaczego ktoś chce to czytać. Czasami sama jestem zdziwiona, że to tak „siadło”. Nigdy sobie nie wyobrażałam, że ktoś będzie pisał o mnie licencjat. To było dla mnie niewyobrażalne. Nie pytaj mnie dlaczego, nie wiem, „siadło” (śmiech).
BD: Faktem jest, że „siadło” i liczę, że kolejna książka też „siądzie” (śmiech). Czy możesz coś zdradzić na temat najnowszej książki? Czy masz już jakiś większy zarys?
JK: Najnowsza książka pewnie będzie opublikowana w tym roku, bo już ją kończę. Będzie bardziej szczegółowa, będzie tam trochę prozatorskich. Te wiersze nagle zaczęły mi się rozrastać. Ostatnia książka była bardzo dystychowa i te przypisy rozwijały strukturę wiersza. Teraz trochę ciągnie mnie do prozy i to się spaja. I to jest ciekawe, że ta poezja i proza w pewnym sensie się przenika.
Rozmawiał: Bartosz Dłubała
Autor zdjęcia: Irek Bednorz
Bartosz Dłubała: Pojawiła się na dzisiejszym spotkaniu fraza „potrzeba opowiadania”. Jaką masz potrzebę opowiadania w swoich utworach? Jakie wątki poruszasz?
Justyna Kulikowska: Miałam wrażenie, że jestem trochę egocentryczna, że ciągle opowiadam o sobie, że to są wątki, które są mocno powiązane ze mną. W pewnym sensie jest to konfesyjne i nie chciałabym się odciąć od tej wyznaniowości. Miałam różne fiksacje na temat przemocy i to wątek, który jest mocno osadzony we wszystkich moich książkach. Ale teraz trochę się od tego w jakimś tam stopniu odwracam, bo chciałabym trochę pójść do „wierszy światła”, takich jaśniejszych, bardziej pochwalnych. Tak jak kiedyś mówiłam w wywiadzie, że ćwiczyłam rozpacz, tak teraz chciałabym przećwiczyć zachwyt, wpuścić wiersz w zachwyt.
BD: Na dzisiejszym wydarzeniu wspomniałaś, że ciemność jest pociągająca. Czy możemy powiedzieć, że jasność też jest pociągająca?
JK: Wydaje mi się, że ład, jasność trochę trudniej opisać. Wszyscy mamy coś takiego, że w pewnym sensie ekscytują nas traumy. Lubimy sobie je przypominać i lubimy się nad sobą użalać. Znacznie trudniej opisać coś, co będzie radością, bo to wydaje się takie miałkie, po prostu trudniejsze do opisania.
BD: Jak wygląda u ciebie proces twórczy?
JK: Zapisuję sobie po prostu na telefonie, bo złapałam się na tym, że nie wiem, czy jakby przeżywam życie, czy je przypisuję. Chodzi o to, że coś się wydarzy i ja nie do końca to przeżywam, tylko od razu myślę, jak mam to zapisać. Nie do końca się temu przyglądam, tylko myślę o tym, w jaki sposób to by było dobrze ograć językowo. To jest dla mnie jakiś sposób przerabiania rzeczywistości, która czasami byłaby nieprzetrawialna, gdyby nie pisanie.
BD: To jest takie przetrawianie rzeczywistości, ale może trochę też ciągłe pisanie książki. Poezja staje się książką i życie staje się książką...
JK: Tak, to jest dobry trop. Mam wrażenie, że ciągle piszę jeden wiersz. Są to niby osobne książki, ale to jest ciągłe powracanie do tych samych wątków, do tych samych tematów, tylko ogrywanie ich na różne sposoby. Czasami łapię się na tym, że robię odnośniki do siebie, że tłumaczę coś sobie, że wracam do wiersza. W najnowszej książce, którą piszę, wracam do wierszy z mojej pierwszej książki, dlatego masz rację, że to jest ciągłe pisanie książki.
BD: To też jest właściwie takie bycie i bywanie przez to, że się wraca do tych fraz.
JK: Tak, doskonale to ująłeś. Jestem i bywam, bycie i bywanie w wierszu, trochę bywanie w życiu. Tak jest po prostu.
BD: Chciałem jeszcze zapytać o bywanie w środowisku literackim, poetyckim. Nie da się ukryć, że sporo namieszałaś w polskiej literaturze polskiej. Skąd wziął się ten sukces? Dlaczego, mówiąc kolokwialnie, to „siadło”.
JK: Sama się nad tym zastanawiam i nie wiem, dlaczego to „siadło”, tak po prostu się przytrafiło. Nie wiem, czy istnieją jakieś logiczne wyjaśnienia, dlaczego „siadło”. Czasami rzeczy „siadają”, czasami „nie siadają” i tyle. Nie umiem tego określić, dlaczego ktoś chce to czytać. Czasami sama jestem zdziwiona, że to tak „siadło”. Nigdy sobie nie wyobrażałam, że ktoś będzie pisał o mnie licencjat. To było dla mnie niewyobrażalne. Nie pytaj mnie dlaczego, nie wiem, „siadło” (śmiech).
BD: Faktem jest, że „siadło” i liczę, że kolejna książka też „siądzie” (śmiech). Czy możesz coś zdradzić na temat najnowszej książki? Czy masz już jakiś większy zarys?
JK: Najnowsza książka pewnie będzie opublikowana w tym roku, bo już ją kończę. Będzie bardziej szczegółowa, będzie tam trochę prozatorskich. Te wiersze nagle zaczęły mi się rozrastać. Ostatnia książka była bardzo dystychowa i te przypisy rozwijały strukturę wiersza. Teraz trochę ciągnie mnie do prozy i to się spaja. I to jest ciekawe, że ta poezja i proza w pewnym sensie się przenika.
Rozmawiał: Bartosz Dłubała
Autor zdjęcia: Irek Bednorz