JUSTICE - ONE NIGHT/ALL NIGHT

„Istnieję w momencie, kiedy piszę”

KATEGORIA: Kultura

Są autorzy, obok których nie można przejść obojętnie. Nawet wtedy, gdy na pierwszy plan wysuwają się wiersze... Marek Bieńczyk, powieściopisarz i eseista, był gościem na Festiwalu Poznań Poezji. 

Bartosz Dłubała: Jesteśmy na Festiwalu Poznań Poezji i chciałem zapytać, jak Pan jako pisarz i eseista czuje się w tym miejscu?

Marek Bieńczyk: Czuję się całkiem dobrze. Dzisiaj szedłem sobie w Poznaniu z przyjaciółką i ona się mnie pyta: „A ty jak czujesz Poznań?” Myślę sobie, kurczę, lepiej niż Kraków czuję, lepiej niż Gdańsk. Czuję się tu dobrze, tym bardziej, że tu już kiedyś byłem i trochę tutaj ludzi znam, którzy organizują ten Festiwal, i nie tylko, z różnych branży, nie tylko literackich. Właściwie czuję się tu dobrze, gadałem dzisiaj jak najęty.

BD: Sam festiwal jest gościnny nie tylko dla poetów, ale też dla pisarzy. Natomiast, jak pan wspomniał w dzisiejszej rozmowie na Festiwalu, że w każdej Pana powieści główny bohater zajmował się pisaniem wierszy. Czy to był celowy zabieg?

MB: Sam nie wiem, bo nigdy wierszy nie pisałem, najwyżej takie pastisze jak bohaterowie moich książek. Oni piszą takie bardziej rymowanki, to nie są do końca wiersze. To jest jakaś taka tęsknota za wzniosłością, że zawsze mi się wydawało, że postacie poetów i takie wiersze troszkę w książce nadają nastrój pewnej tęsknoty. Wnoszą coś ładniejszego niż to, co jest na pozostałych stronach. To jest tutaj rodzaj takiego oddechu.

BD: Myślę też, że dużo poetyckości jest na przykład w powieści „Tworki”. Oczywiście, tak jak powiedział Pan na spotkaniu, trudno pana sklasyfikować. Natomiast wiele osób uważa, że ta powieść jest prozą poetycką.

MB: To nie jest tak, że się bardzo starałem pisać prozę poetycką. To jest taki mój styl, że nie umiem stawiać bardzo krótkie zdania informujące (śmiech). Tutaj na spotkaniu padło pytanie, czy udało mi się dotrzeć do swojej prawdy o sobie. A ja musiałem odpowiedzieć, że nie, bo moja prawda o sobie jest właśnie w takich zdaniach, to, co pan łaskawie nazywa prozą poetycką, czyli w takiej konstrukcji stylistycznej, która mi sprawia przyjemność. Myślę - to jestem ja. A czy jestem taki, czy inny, czy miałem kompleks Edypa, czy nie miałem, czy to, czy tamto, nie bardzo mnie to interesuje. Wiem, że na pewno istnieję w momencie, kiedy piszę. A jak już piszę, to staram się tak bogato, bo tak mam.

BD: Dzisiejsza rozmowa na Festiwalu dotyczyła głównie Pana najnowszej książki, czyli „Rondo Wiatraczna”. Wspomniał Pan o tym, że gdyby zapytać się o to, o czym jest ta książka, to w zależności od tego, kiedy zadamy to pytanie, odpowiedź będzie inna. W tym momencie, jakby Pan powiedział, o czym jest ta książka?

MB: Tak, bo jutro powiem co innego i wczoraj mówiłem co innego. Dzisiaj bym powiedział, że jest o poszukiwaniu ciepłego dotyku świata, w którym panuje zimno (śmiech). Ale to tak na dzisiaj, taką metaforą Pana załatwię albo raczej siebie załatwię. A jutro to Panu powiem, co innego, gdyby Pan do mnie zadzwonił (śmiech).

BD: A czy właśnie Grochów jako miejsca akcji był celowy?

MB: Tak, chociaż to nie jest książka o Grochowie tak sensu stricto. To jest miejsce, które miałem opanowane mentalnie. Tam żyłem, musiałem mieć taki konkret wyjściowy, bo w książce jest dużo metafizyki i dużo takich odlotów, różnych bajerów metafizycznych i takiego tańca. Punktem wyjściowym jest miejsce, dzielnica, taki rodzaj konkretu i ten konkret musi być na stałe. Bez konkretu to się książka nie uda, bo by za bardzo leciała w niebiosa. Ale innego konkretu do tej opowieści nie miałem. Trochę przed chwilą żartowałem z tą definicją, o czym jest ta książka. To jest taka opowieść o tożsamościowych zawahaniach, o próbie budowania nowego podmiotu, innego niż pozostałe podmioty literackie. Takiego podmiotu niekompletnie nieuchwytnego, który ma kilka dat urodzenia i kilka matek.

BD: Gdybyśmy jeszcze skupili się na konkrecie, czy ma już Pan plany na kolejne książki?

MB: Chciałoby się. Mam dużo esejów napisanych i książka z tego by była. Może w przyszłym roku udałoby się to złożyć. A proza to przyjdzie albo nie przyjdzie. Chciałbym, żeby przyszła, bardzo bym chciał. Ale jak, to nie wiem. Ale chciałbym, kurczę, chciałbym.

Rozmawiał: Bartosz Dłubała
Autor zdjęcia: Marek Bieńczyk 

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK