THE FREUDERS - GALEON

27. KINO NA GRANICY / HRANICI

KATEGORIA: Kultura

27. KINO NA GRANICY / HRANICI - RELACJA
Trzy konie wyścigowe, czyli filmowe zaskoczenia Kina na Granicy.

Kino na Granicy to festiwal filmowy, który od 1999 roku odbywa się w polskim i czeskim Cieszynie, obejmujący największy przegląd filmów z Polski, Czech i Słowacji. Organizatorami wydarzenia są stowarzyszenia Kultura na Granicy oraz Přátele Těšínska. Termin festiwalu zawsze przypada na długi weekend majowy, nie inaczej było w tym roku. Od 30 kwietnia do 4 maja mogliśmy brać udział w tym wielopłaszczyznowym wydarzeniu - projekcjom filmowym towarzyszyły wieczorne koncerty, wystawy, spotkania literackie o motywie przewodnim „Zła pamięć” czy z twórcami, a także debaty przed i po seansach.

Tegoroczna edycja poświęcona była retrospektywie − aktorki Mai Komorowskiej, znanej ze współpracy z reżyserem Krzysztofem Zanussim, reżyserowi Hynkowi Bočanowi − ostatniemu żyjącemu przedstawicielowi czechosłowackiej Nowej Fali, scenarzyście Krzysztofowi Piesiewiczowi, który jest współautorem aż 17 filmów Krzysztofa Kieślowskiego oraz Jiříemu Mádlowi − autorowi „Fal”, czyli najgorętszej czeskiej premiery tego roku.

Program obejmował ponad 100 projekcji – od klasyki polskiego, słowackiego i czeskiego kina, po nieodkryte jeszcze figury młodego pokolenia. Seanse odbywały się w pięciu lokalizacjach: w Teatrze im. Adama Mickiewicza, kinie Piast, COK Dom Narodowy, kinie Central oraz w dwóch salach w Czeskim Cieszynie. Łącznie w ciągu 4 dni udało mi się złapać 13 filmów, z tej grupy na wyróżnienie zasługują:

Syn Szawła (2015) reż. László Nemes
Start festiwalu i to z przytupem. 30 kwietnia o 9 zadałam sobie pytanie – czy to aby na pewno dobry pomysł rozpocząć dzień oglądając dramat rozgrywający się w oświęcimskim obozie zagłady jesienią 1944 roku? Godzinę później siedziałam wrośnięta w fotel, a „Syn Szawła” jest czymś, co zredefiniowało dla mnie dotychczasową stylistkę filmów o Holocauście. Film w części nakręcony mastershotemi (długie, ciągłe ujęcie sceny, obejmujące całą akcję, od początku do końca, bez cięć montażowych) genialnie operuje niedopowiedzeniem. Kamera podążająca za Szawłem (Géza Röhrig), śledząc go (niemal w czasie rzeczywistym) w złączeniu z techniką rozmytego tła przykuwa uwagę do perspektywy głównego bohatera i samoistnie programuje nasz mózg, wywołując dokładnie takie skojarzenia i bodźce, jakie miał w zamyśle reżyser. Dzięki temu dalszy plan w postaci masowego mordu w Auschwitz-Birkenau, nie musi być przedstawiony w sposób naturalistyczny, a i tak doskonale wiemy, co się dzieje. Dźwięki, ruchy oraz wizualne sugestie sprawiają, że nasza wyobraźnia wypełnia luki z przerażającą precyzją. Dodatkowo, zawężenie historii do jednego dramatu, opowieści jednego mężczyzny, pozwala na mniej bezosobowe spojrzenie na tragedię.
Same podwaliny całej akcji, czyli konflikt natury moralnej ograny jest w ciekawy sposób, gdyż nie bazuje na binarnych, czarno-białych osądach. Czy zasadne, a bardziej wytłumaczalne, są czyny Szawła i czy jest on (jeśli tak, to w jakim stopniu?) odpowiedzialny za dramatyczny finał grupowej ucieczki z obozu? Choć pewnym momencie pada wymowne zdanie: Zawiodłeś żywych dla umarłych, to TY masz władzę formowania sądów.
Moja ocena: 9/10

Dahomey (2024) reż. Mati Diop
Zupełnie inny, film dokumentalny o powrocie 26 z 7000 dzieł sztuki skradzionych podczas kolonizacji. Fabularnie podążamy za artefaktami, które opuszczają muzeum w Paryżu, by po ponad wieku powrócić do Beninu. W „Dahomeju” konwencję dokumentu łamie narracja, fikcyjny monolog rzeźby numer dwadzieścia sześć – króla Gezo, który przemawia ludzkim głosem. Oprócz nagrania restytucji dzieł, Mati Diop porusza szereg tematów. Od politycznego aspektu tego „zwrotu”, przez; stosunek współczesnych mieszkańców dawnego Królestwa Dahomeju do dzieł, budowę narodowej tożsamości oraz krytykę europejskich muzeów, aż po problem duchowości i pamięci historycznej. Seans, bogaty w treść, polecam szczególnie fanom muzyki Walliego Badarou i Deana Blunta.
Moja ocena: 8/10

Bez końca (1985) reż. Krzysztof Kieślowski
Debiut w długoletniej współpracy dwóch Krzysztofów – Kieślowskiego i Piesiewicza, a także mój faworyt, jeśli chodzi o całokształt Kina na Granicy. Łapie mnie ta subtelna, nieco prymitywna metafizyczność, ale przede wszystkim wrażenie robi dokładność opowiedzianej historii. Akcja rozgrywa się w 1982 podczas stanu wojennego. Po nagłej śmierci mecenasa Antoniego Zyro (Jerzy Radziwiłowicz) obroną robotnika Dariusza (Artur Barciś), oskarżonego o organizację strajku zakładowego ma zająć się Labrador (Aleksander Bardini) − adwokat u schyłku swojej kariery. W to wszystko wplątany jest dramat rodzinny, w którym żona Antoniego (Grażyna Szapołowska) musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Pomimo tak skondensowanej fabuły, autorzy zadbali o najmniejszy szczegół – żaden wątek nie został pominięty i brak tutaj „fabularnych mielizn”. Jako widz tego spektaklu, czułam się trochę jak przedszkolak prowadzony za rączkę, co wciąż nie pozbawiono mnie moich prywatnych rozterek filozoficznych. Być może nie do końca potrafię zarysować fenomen „Bez końca”, ale ciężko znaleźć dramat polityczny, który tak płynnie łączy się z metafizycznym dramatem psychologicznym.
Moja ocena: 9,5/10

Aut. Magdalena Bonk

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK