NENE HEROINE - YANOSIK

(Nie) Pierwsze wyjście z mroku

KATEGORIA: Muzyka

Stało się… Coma wystąpiła pierwszy raz od 5 lat, na co z pewnością fani kapeli bardzo czekali. W 2019 roku ogłoszono zawieszenie zespołu i pożegnalną trasę o wymownym tytule “Game Over”. Jednak w 2023 roku, przed wyborami parlamentarnymi w naszym kraju, członkowie nagrali filmik, w którym poinformowali nas o tym, że gdy frekwencja wyborcza wyniesie więcej niż 62% możemy spodziewać się kilku koncertów. Historia pokazała, że wówczas pobito rekord, gdyż 74,38% uprawnionych obywateli do głosowania wzięło udział w elekcji. Oznaczało to, że nie ma już odwrotu, więc Coma pojawiła się na scenie i to nie byle jakiej, bo Najpiękniejszego Festiwalu Świata

.
Coma to jeden z zespołów, którego melomanom muzyki rockowej w Polsce nie trzeba przedstawiać. Powstał w 1998 roku w Łodzi, a obecny skład tworzą: Piotr Rogucki (wokal), Dominik Witczak (gitara), Marcin Kobza ( gitara), Rafał Matuszak (bas), Adam Marszałkowski (perkusja), Paweł Cieślak (instrumenty elektroniczne). Oprócz docenienia przez publiczność, zostali laureatami Fryderyków w 2004, 2006, 2009 i 2012 roku. 

W ten sposób zespół stał się jednym z headlinerów wydarzenia. Złożyło się to również z jubileuszową - 30. edycją festiwalu. Miałam okazję uczestniczyć w tym koncercie i przyznam szczerze, że bardzo na niego czekałam, ponieważ wcześniej nie miałam możliwości partycypacji. A 18. czerwca 2025 roku, zapis tego koncertu otrzymaliśmy na nośnikach analogowych i cyfrowych.   

Usłyszeliśmy cały przekrój twórczości, przez praktycznie wszystkie albumy grupy. Dlatego też płyta, idealnie łączy moim zdaniem dwa spójne elementy; autorska poezja wokalisty, wykonywana w aktorski sposób na scenie oraz ezoteryczne gitarowe riffy wraz z całą warstwą muzyczną zapewniają, że odbiorca doświadcza, wręcz spektaklu rockowego. Tutaj przychodzi mi “Spadam”, które właśnie jest tego dowodem; sam Rogucki to przecież z wykształcenia jest aktorem.  A co na to publiczność? Upojona dawką sztuki, daje się ponieść w katharsis. Po 5 latach, nieobecności, empiryczne przeżycie koncertu i następnie powrót do tego, co już było, nie jest złą rzeczą w tym przypadku. To tylko emocjonalne odsłonięcie dobrych wspomnień. 

Z racji, że to płyta koncertowa, a nie studyjna, inaczej się jej przypatruje w ocenie. Na krążku mamy same hity, co nie dziwi, gdyż, fani najbardziej kojarzą takie właśnie utwory. Analizując je po kolei, można zauważyć pewną dynamikę, ponieważ mamy mniej więcej, po połowie piosenek bardzo żywiołowych i połowę, ballad, trochę wolniejszych. Wykonanie “Transfuzji”, czy “Skaczemy” skutkowało potężnym pogo pod sceną, natomiast, gdy przejdziemy do “Los Cebula i Krokodyle Łzy”, czy “Sto tysięcy jednakowych miast”, które zresztą kończą płytę, widzimy tysiące ludzi z zapalniczkami lub latarkami kołyszących się w spokojnych rytmach.

Odsłuchując koncert, który wcześniej widzieliśmy na żywo doświadczamy wielu pozytywnych flashbacków. Osobiście uważam, że to jedno z lepszych doświadczeń dla muzykofili. Z tym krążkiem, mam podobne odczucia, ponieważ, sam koncert był bardzo ciekawym przeżyciem. Biorąc pod uwagę, że Coma wystąpiła po dłuższej przerwie i szansa na zobaczenie grupy obecnie jest mała, choć ostatnio zdarza się im wystąpić czasem to, tym bardziej płyta jest pewnym unikatem.

Moja ocena: 8/10

Jagna Jaśkowiak

fot. Lucyna Lewandowska

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK