Mroczne echa transformacji na Śląsku
KATEGORIA: Kultura
Śląsk
Tu mamy własny kąt
Tu mamy widzą tylko smog
A wystarczy spojrzeć w głąb
By dostrzec jego piękno
Śląsk
Kocham i szanuję stąd
Elektryzuje wciąż
Od bajtla tu jest mój dom
Mimo że ciulato godom
“Czarny Śląsk” - Kaliber 44, GrubSon, Fokus, Rahim
Recenzja powstała w ramach współpracy z Grupą Wydawniczą Foksal.
Tereny Czarnego Śląska, 1998 rok, czasy transformacji. Problemy gospodarcze, powodowały wysokie bezrobocie, a to stało się katalizatorem, aby w domu pojawiła się przemoc i alkoholizm. Takie realia kreśli nam “Bajtel” Magdaleny Majcher. To pierwsza część serii pt. ”Kryminalny Śląsk”, która wciąga i trzyma w napięciu od pierwszej strony, zabierając nas w podróż do dusznego, postindustrialnego pejzażu Śląska. W tym przygnębiającym, realistycznym świecie dziennikarz lokalnej gazety, Borys Dyrda, zmagający się z własnymi demonami, próbuje rozwiązać przerażającą zagadkę zniknięcia kilku nastoletnich dziewczyn.
Tytuł wprowadza nas w południowe tereny kraju, ponieważ Bajtel to słowo pochodzące z etnolektu śląskiego, oznaczające dziecko. Ono jest symbolem wielowymiarowym w książce, ponieważ to często dzieci są ofiarami przemocy, jeśli pojawia się ona w rodzinie. A tutaj mamy jej ogromną ilość. W swojej bezbronności i niewinności spotykają się z brutalną rzeczywistością tworzoną przez swoich rodziców. Często nieznające innego życia, dorastały w patologii z licznym rodzeństwem. Jedno z takich dzieci znika w niejasnych okolicznościach, to powoduje wielkie poruszenie wśród mieszkańców katowickich Szopienic, gdzie do zdarzenia doszło.
Do opisania sprawy na łamach “Dziennika Zachodniego” zostaje przydzielony doświadczony redaktor Borys Dyrda. Dzięki swojemu samozaparciu oraz współpracy z organami ścigania rozpoczyna własne śledztwo. To właśnie on, zajął się problemem, który dotyczy ludzi z marginesu społeczeństwa, porzuconych przez opinie publiczną, bo byli zbyt mało “atrakcyjni sensasyjnie”. Poświęcając duże nakłady energii i angażując się bez pamięci, spędza dużo czasu w archiwum, łącząc ostatnie zaginięcie z kilkoma innymi. Wszystkie łączy fakt, że znikały dziewczyny w wieku około 13 lat. Wywodziły się z biednych rodzin, oprócz jednej, pierwszej ofiary, która stała się kluczem do tajemnicy.
Wykluczenie społeczne miało ogromny wpływ na ich losy, a opisana kreacja akcji dziejącej się na Śląsku z końcówki lat dziewięćdziesiątych idealnie odzwierciedla tamte czasy. Wspomniane są familoki, w których to owe rodziny mieszkają. Są one charakterystyczne dla architektury Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, gdyż powstawały one dla osób pracujących w górnictwie i hutnictwie. Budynki nie były często, nawet w stanie zadowalającym. Zazwyczaj w oddzielonych od centrum miast dzielnicach, przez co włodarze nie inwestowali i nie dbali o poprawę warunków mieszkalnictwa. W swoistych enklawach ludzie tworzyli własną grupę społeczną i każdy siebie znał. Dzieci wychowywały się nawzajem, dlatego też ich rodzice nie poświęcali na nie zbyt dużo czasu.
Wyróżniona została również osobista przynależność mieszkańców do grupy etnograficznej - Ślązaków. Wiele z nich deklaruje odmienną narodowość niż Polacy. Co ważne, posługują się różnymi dialektami, a zwłaszcza gwarą śląską. W książce, szczególnie starsze osoby podkreślają tą autochtoniczną więź. Nie mamy oryginalnej pisowni, lecz fonetycznie zapisane słowa, aby czytelnik mógł zrozumieć, czego dotyczą prezentowane dialogi.
W tej historii wątków jest wiele, lecz łączą się w spójną całość. Losy rodzin toczących się na dwóch płaszczyznach owiane tajemniczą rozpaczą matki, której czyny zmieniają życie całej społeczności. Lektura jest bardzo refleksyjna, postacie i ich wybory definiują ich tragiczne konsekwencje. Autorka oddaje głos ludziom, którzy go nie mają. Spoglądamy na ich rzeczywistość i ich problemy. Zakończenie jest jednak otwarte, dając do zrozumienia, że Borys Dyrda powróci, a my z pewnością będziemy chcieli mu towarzyszyć.
Tu mamy własny kąt
Tu mamy widzą tylko smog
A wystarczy spojrzeć w głąb
By dostrzec jego piękno
Śląsk
Kocham i szanuję stąd
Elektryzuje wciąż
Od bajtla tu jest mój dom
Mimo że ciulato godom
“Czarny Śląsk” - Kaliber 44, GrubSon, Fokus, Rahim
Recenzja powstała w ramach współpracy z Grupą Wydawniczą Foksal.
Tereny Czarnego Śląska, 1998 rok, czasy transformacji. Problemy gospodarcze, powodowały wysokie bezrobocie, a to stało się katalizatorem, aby w domu pojawiła się przemoc i alkoholizm. Takie realia kreśli nam “Bajtel” Magdaleny Majcher. To pierwsza część serii pt. ”Kryminalny Śląsk”, która wciąga i trzyma w napięciu od pierwszej strony, zabierając nas w podróż do dusznego, postindustrialnego pejzażu Śląska. W tym przygnębiającym, realistycznym świecie dziennikarz lokalnej gazety, Borys Dyrda, zmagający się z własnymi demonami, próbuje rozwiązać przerażającą zagadkę zniknięcia kilku nastoletnich dziewczyn.
Tytuł wprowadza nas w południowe tereny kraju, ponieważ Bajtel to słowo pochodzące z etnolektu śląskiego, oznaczające dziecko. Ono jest symbolem wielowymiarowym w książce, ponieważ to często dzieci są ofiarami przemocy, jeśli pojawia się ona w rodzinie. A tutaj mamy jej ogromną ilość. W swojej bezbronności i niewinności spotykają się z brutalną rzeczywistością tworzoną przez swoich rodziców. Często nieznające innego życia, dorastały w patologii z licznym rodzeństwem. Jedno z takich dzieci znika w niejasnych okolicznościach, to powoduje wielkie poruszenie wśród mieszkańców katowickich Szopienic, gdzie do zdarzenia doszło.
Do opisania sprawy na łamach “Dziennika Zachodniego” zostaje przydzielony doświadczony redaktor Borys Dyrda. Dzięki swojemu samozaparciu oraz współpracy z organami ścigania rozpoczyna własne śledztwo. To właśnie on, zajął się problemem, który dotyczy ludzi z marginesu społeczeństwa, porzuconych przez opinie publiczną, bo byli zbyt mało “atrakcyjni sensasyjnie”. Poświęcając duże nakłady energii i angażując się bez pamięci, spędza dużo czasu w archiwum, łącząc ostatnie zaginięcie z kilkoma innymi. Wszystkie łączy fakt, że znikały dziewczyny w wieku około 13 lat. Wywodziły się z biednych rodzin, oprócz jednej, pierwszej ofiary, która stała się kluczem do tajemnicy.
Wykluczenie społeczne miało ogromny wpływ na ich losy, a opisana kreacja akcji dziejącej się na Śląsku z końcówki lat dziewięćdziesiątych idealnie odzwierciedla tamte czasy. Wspomniane są familoki, w których to owe rodziny mieszkają. Są one charakterystyczne dla architektury Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, gdyż powstawały one dla osób pracujących w górnictwie i hutnictwie. Budynki nie były często, nawet w stanie zadowalającym. Zazwyczaj w oddzielonych od centrum miast dzielnicach, przez co włodarze nie inwestowali i nie dbali o poprawę warunków mieszkalnictwa. W swoistych enklawach ludzie tworzyli własną grupę społeczną i każdy siebie znał. Dzieci wychowywały się nawzajem, dlatego też ich rodzice nie poświęcali na nie zbyt dużo czasu.
Wyróżniona została również osobista przynależność mieszkańców do grupy etnograficznej - Ślązaków. Wiele z nich deklaruje odmienną narodowość niż Polacy. Co ważne, posługują się różnymi dialektami, a zwłaszcza gwarą śląską. W książce, szczególnie starsze osoby podkreślają tą autochtoniczną więź. Nie mamy oryginalnej pisowni, lecz fonetycznie zapisane słowa, aby czytelnik mógł zrozumieć, czego dotyczą prezentowane dialogi.
W tej historii wątków jest wiele, lecz łączą się w spójną całość. Losy rodzin toczących się na dwóch płaszczyznach owiane tajemniczą rozpaczą matki, której czyny zmieniają życie całej społeczności. Lektura jest bardzo refleksyjna, postacie i ich wybory definiują ich tragiczne konsekwencje. Autorka oddaje głos ludziom, którzy go nie mają. Spoglądamy na ich rzeczywistość i ich problemy. Zakończenie jest jednak otwarte, dając do zrozumienia, że Borys Dyrda powróci, a my z pewnością będziemy chcieli mu towarzyszyć.
Jagna Jaśkowiak