Dźwięki gęstniejące wśród mgły

KATEGORIA: Kultura

12 lat to wiek eksperymentów, ale te towarzyszą cyklowi LAS już od narodzin.

Oddolna inicjatywa kulturalna została założona w 2012 roku, a pod koniec 2013 roku odbył się pierwszy koncert. Od stycznia 2018 roku do dziś działa jako niezależny organizator w prowadzonym przez Galerię Miejską Arsenał, Pawilonie. Przez te kilkanaście lat działalności odbyło się ponad kilkaset koncertów prezentujących polskich, jak i zagranicznych artystów, artystki. Rękę na pulsie tego ekosystemu trzyma Krystian Piotr, kurator cyklu, z którym miałam przyjemność rozmawiać 11 grudnia po poznańskiej premierze GHSTING.

Poznański kalejdoskop form muzycznych
W tym lesie gęsto ścielą się różne gatunki muzyczne - noise, ambient, post techno, eksperymentalny hip hop, post rock, post punk, noise rock. Spektrum jest naprawdę bardzo szerokie, prezentuje najróżniejsze odcienie form eksperymentalnych, awangardowych i transgatunkowych. Jak skomentował kurator cyklu:

(...) to jest muzyka współczesna, ponieważ dobrze koresponduje z tym, co się obecnie dzieje na świecie. (...) jest bardzo emocjonalna, na bieżąco z wszystkimi społeczno-kulturowymi rzeczami, które są bardzo istotne. To jest muzyka głęboko artystyczna. Wcześniej używaliśmy określenia eksperymentalna, ponieważ łączy różne gatunki albo trochę wychodzi poza utarte schematy (...).

Muzycznej różnorodnej agendy LASu można było doświadczyć podczas koncertów 11, 12 i 13 grudnia.

Dzień pierwszy - literackość z elektroakustycznym echem
Urodziny świętowaliśmy przez trzy dni w Pawilonie. 11 grudnia po raz pierwszy w Poznaniu zagrany został najnowszy projekt Alex Freiheit i Aleksandry Słyż o tytule GHSTING. Ten projekt muzyczny jest formą parateatralną, nie dającą zamknąć się w sztywnych ramach. Spoken wordowe wystąpienie z zacięciem punkowym, licznymi choreografiami artystek (wraz z Alex zagrały Katarzyna Sikora i Pola Nikiel). Narratorkami są trzy kobiety zajmujące się sprzątaniem w pokojach hotelowych. Przeprowadziły nas przez sekrety skrywające się w plamach na dywanie, poszewkach poduszek, kłębkach kurzu rosnących pod łóżkami. To było elektryczne połączenie koncertu, performansu i teatru wraz z muzyką stworzoną przez nominowaną do tegorocznych Paszportów Polityki w kategorii muzyka poważna, kompozytorką Aleksandrą Słyż. 

Dzień drugi - głęboki oddech, industrialny katharsis
12 grudnia mogliśmy doświadczyć dwóch koncertów. Po raz pierwszy w Polsce wystąpiło Jules Reidy. Pawilon wypełniły dźwięki fraktalnych motywów gitarowych i eteryczny wokal jednej z sił napędowych bogatej sceny muzycznej Berlina. Najczęściej pojawiały się utwory z najnowszego wydania Ghost/Spirit. Jak wyczytałam, album ma wprawiać w stan transcendencji, przedstawia podróż o miłości, duchowości, ale przede wszystkim transformacji. Było to czuć - wszyscy staliśmy wpatrzeni w Reidy grające na scenie, zamyśleni, lekko bujający się do muzy, która była prezentacją futurystycznej wizji brzmień gitarowych. Po wyjściu z koncertu moje odczucia potwierdziły się w rozmowach prowadzonych blisko mnie. Nie tylko dla mnie było to ponad pół godziny medytacji, zatopienia się w swoich myślach, odpoczynku. 

Drugi koncert był kontrastowym, co do pierwszego wystąpienia tego dnia. Duet w składzie Aicher (pochodzący z Danii) i Daniel Szwed wyrwał wszystkich ze stanu zadumy. Przestrzeń wypełniły kompozycje wyraźnie zabarwione wpływem niemieckich ruchów muzycznych sprzed upadku muru berlińskiego. Połączenie mocnej perkusji, którą Szwed sam skonstruował, z eksperymentalnym basowym brzmieniem Aichera, stworzyło doświadczenie balansujące na granicy koncertu metalowego i elektroakustycznego. Perkusyjna burza w pewnym momencie narosła tak bardzo, że aż musiałam odsunąć się od sceny. To pozwoliło mi na obserwację widowni  - kilkoro osób wyrwało się z zastygnięcia i rozpoczęło rytualny headbanging. A to nie przypadkowe nawiązanie, bo Szwed często łączy rytualne bębny z elektroniką. Natomiast Aicher dodawał do tego niepokojące dysonanse, grając na basie w sposób gwałtowny i niekonwencjonalny. Dodawał również czasem lekkie dźwięki dzwonków oraz zmiksowane partie muzyczne. 

Dzień trzeci - dźwięki gęstniejące wraz z mgłą
13 grudnia obfitował w aż trzy koncerty. Wieczór rozpoczął się mocnym dubstepowym występem duetu w składzie Xenon i PLK. Oboje pochodzą z Polski, Xenon (Martix Navrot) jest perfomerem, raperem i producentem muzycznym, a PLK (Agata Polak) DJką, sound designerką i twórczynią intermedialną. Próg wejścia do rozpoczęcia ostatniego dnia dwunastych urodzin LASu był wysoki, ponieważ razem zaprezentowali eksperymentalny, psychodeliczny rap połączony z poezją, krzykiem i dubstepem. Teksty podejmowały wątki queerowe, społeczne i geopolityczne. A dla PLK już sama polityczność jest ważna na poziomie konstrukcji utworów, dlatego znalazło się w nich miejsce na poetyckość i ekspresję Xenona.

Potem scenę przejął Robert Piotrowicz, jeden z członków Merkurial, czyli record label’u, który współkuratorował ostatni dzień urodzin LASu. Kompozytor i dyrektor programowy festiwalu Sanatorium of Sound, zaprezentował złożone konstrukcje abstrakcyjnych kompozycji muzycznych ze swojej najnowszej płyty. Podczas słuchania odnosiłam wrażenie, że znajduję się w środku instalacji słuchowej. Gęstniejące utwory sprawiały wrażenie namacalności dźwięku. Był on tak gęsty, że w niektórych momentach przerastał świadomość. Koncert ten balansował między intensywnością, intymnością i zmysłowością, co było świetnym preludium do finałowego występu trzydniowej celebracji poznańskiego cyklu LAS.

MAGMA, czyli Jacek Sienkiewicz i Robert Piernikowski. Zdecydowany faworyt widowni, której było tego dnia najwięcej. Obydwoje z ogromnym dorobkiem muzycznym, zapełnili przestrzeń fanami muzyki elektronicznej i techno. Elektroakustyczne eksperymenty w ramach MAGMY posiadały wyraźne hip hopowe zabarwienie. To był idealny blend dwóch artystów, uzupełniali się, jeden nie dominował drugiego. Podobnie jak kiedyś na koncertach Synów, tak też 13 grudnia w Pawilonie mgła zasłoniła wszystko. Trudno było dojrzeć osobę stojącą obok. To w pewien sposób rozluźniło atmosferę na tyle, że gdy pierwsza fala mgły opadła, wyłoniły się z niej tańczące do mocnego basowego rytmu ciała. Prapremiera projektu MAGMA miała miejsce na tegorocznym festiwalu UNSOUND w Krakowie, a my premierowo doczekaliśmy się jej w Poznaniu.

Sto LAS, sto LAS, niech żyje nam…
Największą widownię zebrał dzień pierwszy oraz ostatni koncert 13 grudnia, czyli duet MAGMA. Coś, co jednak przewijało się przez całe urodziny to bardzo widoczne, zespolone środowisko odbiorców i odbiorczyń (nie tylko polskich), którzy entuzjastycznie witali się i wchodzili ze sobą w dialog przed koncertami w korytarzu Pawilonu. Cykl zdecydowanie ma swoją rzeszę fanowską, a i trudno się dziwić - jest wyjątkową perełką koncertowo-kuratorską nie tylko w poznańskim środowisku, ale i ogólnopolskim. Z niecierpliwością czekamy na kolejne premiery muzyczne i na następny wieczór spędzony przy dźwiękach muzyki nieznajdującej się na szlakach mainstreamu, a której słuchanie jest wyzwaniem wartym podjęcia. 

Na koniec - jak urodziny, to muszą być życzenia. A czego cyklowi życzy Krystian Piotr?

Chciałbym, żeby cały czas się rozwijał w takim tempie, w jakim to się dzieje od lat. Żeby po prostu mógł trwać w mieście i miał w nim swoje miejsce.


Najlepszego!
Michalina Janas

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK